Profesor
Longbottom wytłumaczył nam, jakbyśmy tego od dawna nie wiedzieli, że kiedy
wyczyta nasze imię mamy usiąść na krześle na podwyższeniu, a on założy nam
Tiarę Przydziału, która wybierze nam dom. Wkrótce ceremonia rozpoczęła się, a
kolejni uczniowie trafiali do swoich domów. Każdego nowego członka starsi
Krukoni, Gryfoni, Puchoni i Ślizgoni witali oklaskami.
-Kate Malfoy - wyczytał
wreszcie profesor Longbottom.
Serce zaczęło mi bić szybciej i głośniej. Myślałam, że zaraz
zemdleję. To by dopiero był wstyd! Ale jednak najbardziej na świecie bałam się,
że wszystkich zawiodę. Mimo osłupienie udało mi się ruszyć nogami i dotrzeć do
stołka. Usiadłam na nim i w ostatnim momencie, zanim za duża tiara zakryła mi
twarz widziałam strach w oczach mojego brata.
SLYTHERIN!
Jasność
wróciła po ułamku sekundy. Tiara wydała werdykt, gdy tylko dotknęła mojej
głowy. Wszystko poszło dobrze! Po co ja
się wcześniej zamartwiałam?! Pobiegłam
do stołu Ślizgonów, którzy wciąż bili mi brawo i uściskałam mocno Score'a.
Widziałam jaki był szczęśliwy i dumny. Usiedliśmy by rozmawiać i nadal słuchać
tiary. Przewijały się kolejne nazwiska, takie jak Creeway, przydzielony do
Gryffindoru, Chang, przydzielony do Ravenclawu, Parkinson, przydzielona do
Slytherinu, Weasley, przydzielona do Gryffindoru . Zabini na szczęście, zgodnie
z oczekiwaniami niedługo potem usiadł obok mnie, przy Ślizgońskim stole.
-Albus Severus Potter - kiedy w końcu wyczytał to profesor
Longbottom na sali zapadła całkowita cisza.
Każdy z zaciekawieniem
wysłuchiwał wyniku tiary. Kiedy zobaczyłam Pottera wchodzącego po schodach
pomyślałam co on musi czuć. Jego rodzice i wujostwo, to jedni z najsławniejszych
Gryfonów, właściwie cała jego rodzina zawsze była, i obecnie jest w
Gryffindorze, a opiekun tego domu, to przyjaciel jego rodziców. Nie może zostać
przydzielony gdzie indziej, po prostu nie ma takiej możliwo...
SLYTHERIN!
Po
wielkiej sali rozniósł się donośny głos tiary. Ślizgoni wiwatowali na stojąco,
słychać było gwizdy, okrzyki brzmiące "MAMY POTTERA!" oraz burzę
oklasków. Ja również klaskałam, jednak tylko przez grzeczność. Mimo moich usilnych prób, nie dałam rady się
uśmiechnąć, byłam zbyt zdziwiona. Spojrzałam na Albusa. Na jego twarzy malowało
przerażenie pomieszane z zakłopotaniem i zaskoczeniem. Nie spojrzał ani na swoich kuzynów, ani na
brata. Widziałam, że wstydzi się i boi. Przeniosłam wzrok na stół Gryfonów.
James Potter nie krył swej złości i oburzenia. Rose i reszta kuzynek próbowały
go uspokoić, jednak to nie dawało rezultatów. W końcu profesor Longbottom,
opiekun Gryffindoru, do niego podszedł i
mu chyba czymś zagroził, bo potem chłopak usiadł i nie awanturował się już tak bardzo.
Jedno było pewne - decyzja tiary
wstrząsnęła całą salą.
Kiedy
Albus doszedł do stołu, nie wiedział co ma zrobić, gdzie usiąść. Gdy to
zauważyłam pomyślałam, że gdyby mi się
to przydarzyło, też bym tak zareagowała, że nie mogę patrzeć bezczynnie. Kiedy
wstawałam Score złapał mnie za rękę i po cichu syknął coś w stylu:
-Siedź, to tylko Potter.
Nie
posłuchałam go, podeszłam z uśmiechem z Albusa i chwyciłam go dłoń. Spojrzał na
mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów i pociągnęłam go na
moje miejsce. Usiadłam obok Scora, a Albus obok mnie. Na przeciwko siedział
Zabini i Juliet Parkinson, która już wcześniej się do nas dosiadła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz