W końcu
dotarliśmy do pokoju wspólnego. Znajdował się on w lochach, pod jeziorem.
Salon, był dosyć duży i bardzo elegancki, miał kształt prostokąta. Naprzeciwko
drzwi, po zejściu kilku stopni w dół stało kilka brudnozielonych kanap oraz czarnych stolików. Na lewo, w lekkim zagłębieniu znajdował się
ogromny, kamienny komin zdobiony srebrzystymi wężami. Po jego bokach znajdowały
się duże, pionowe okna, przez które można było obserwować dno jeziora. Pływały
za nimi ryby, meduzy i inne podwodne stworzenia. Score opowiadał mi, że kilka
razy zobaczył przez nie trytony, a raz to nawet olbrzymią, czarną kałamarnicę,
ale nie jestem przekonana czy mówił prawdę...
Przed kominkiem ustawione zostały jeszcze trzy ciemnoszare kanapy. Po
prawo od drzwi były wejścia do dormitoriów dziewcząt i chłopców. Całość wykonana
była w kamieniu i ciemnym drewnie. W tym pokoju unosiła się dziwna, zielona
poświata, dobiegająca z okien.Pomieszczenie to, nie było ciepłe jak reszta
zamku, ale mimo to bardzo mi się podobało.
-Nareszcie jesteście! Gdzie wy się pierwszego dnia włóczyliście?!
Proszę podać mi swoje nazwiska!
Do
pokoju wpadł prefekt naczelny Slytherinu - Louis Ledbury. Przedstawiliśmy się
kolejno. Louis powiedział, które dormitoria do nas należą, pożegnaliśmy się z
chłopakami i pobiegłyśmy z Julie na górę.
Gdy ledwo otworzyliśmy drzwi do
naszego pokoju, naskoczyły na nas trzy dziewczyny.
-Gdzie byłyście?
-Hej, zgubiłyście się?
-Jak się nazywacie? -Zapytały prawie równocześnie.
-Cześć, jestem Kate, Kate Malfoy. To jest Juliet Parkinson -
tu wskazałam na Julie - Nie zgubiłyśmy się, po prostu coś nas zatrzymało. Jak
wy się nazywacie? Tylko po kolei, proszę.
-No to może ja zacznę...
Nazywam się Alice Lofthouse -
przedstawiła się wysoka dziewczyna o długich, brązowych, kręconych włosach.
Miała piwne oczy i śniadą cerę. Była bardzo ładna.
-Hej, ja mam na imię Elisabeth Spencer, ale wolę po prostu
Ellie- powiedziała się nieco niższa ode mnie blondynka. Ta, miała z kolei
lekko pofalowane włosy średniej długości w kolorze ciemnego blondu oraz
zielone oczy. Jej skóra była nieco bledsza.
-A ja jestem Stephanie Badlock - rzekła dziewczynka słabej
postury o krótkich, czarnych włosach. Widać było od razu, że ma azjatyckie
korzenie.
-Siema, mówcie mi Julie - odezwała się Julie. Miała ona
włosy podobne do tych Ellie, ale w kasztanowym kolorze. Skórę miała bladą.
Przebrałyśmy
się w piżamy. Z nowymi koleżankami rozmawiałyśmy do późnej nocy, aż powieki
same zaczęły się do siebie kleić. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Obudziłam
się około siódmej. Lisa i Steph były już ubrane i rozmawiały po cichu siedząc
na łóżku jednej z dziewczyn. Wstałam, ogarnęłam się i ubrałam w szkolne szaty.
Sprawdziłam plan zajęć otrzymany w czasie wczorajszej uczty i spakowałam
potrzebne książki do torby. Miałam dzisiaj obronę przed czarną magią, zaklęcia,
historię magii i dwie godziny opieki nad magicznymi stworzeniami. Niedługo po mnie wstała Alice i Julie. O 7.30
zaczynało się śniadanie. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę i pogadałyśmy w
dormitorium.
Nasz
pokój był okrągły. Na jego środku stał piecyk który ogrzewał całe
pomieszczenie. Dookoła niego stało pięć łóżek, każde posiadało zieloną narzutę
na pościel. Nie było okien, jedynie drzwi do korytarza prowadzącego do salonu
wspólnego oraz drzwi do łazienki.
-To miejsce, to nasz malutki, uroczy kącik w wielkim zamku -
pomyślałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz