W
końcu poczułam, że na tej chłodnej podłodze siedzę już bardzo długo. Już dawno
nie słyszałam dziewczyn przy drzwiach. Pewnie już poszły spać. Może ja też
powinnam już wyjść? Może trochę przesadziłam? Tak, zachowałam się dosyć głupio.
Cofnęłam zaklęcie i otworzyłam drzwi. Kiedy wyszłam, Zoyka od razu pobiegła do
zwierzęcych drzwiczek, za którymi znajdowało się przejście do pokoju wspólnego.
Zanim wyszła odwróciła główkę i miauknęła raz, na znak pożegnania. Poczułam
wtedy jaką mam mądrą, piękną kotkę. Tak bardzo ją kocham i jestem do niej
niezwykle przywiązana. Rozejrzałam
się po pokoju. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Wszystkie dziewczyny już
spały. Spojrzałam na zegarek. Była pierwsza w nocy. Pomyślałam, że może i ja powinnam przebrać się
i położyć. Stwierdziłam jednak, że to bezsensowne, przecież i tak nie usnę...
Po tych kilku godzinach, które przesiedziałam płacząc w samotności. Poczułam
nagłą potrzebę wygadania się przed kimś mi bliskim. Pomyślałam o Score'rze.
Ciekawe czy wie co się stało? Pewnie śpi teraz, w słodkiej niewiedzy... Kiedy
tak siedziałam na łóżku i myślałam, zobaczyłam, że do dormitorium wróciła Zoya.
Od razu do mnie podeszła i wskoczyła na kolana. Zauważyłam wtedy, że do
przedniej łapki ma przywiązany zieloną tasiemką malutki kawałek pergaminu.
Odwiązałam go i rozwinęłam. Zaczęłam czytać.
Zejdź do pokoju wspólnego. Musimy pogadać.
Na
kartce widniały tylko te dwa zdania. Na myśl, że nie jestem jedyną osobą w
lochach, która nie śpi zrobiło mi się lepiej. Mimo, że jeszcze przed chwilą,
tak bardzo chciałam z kimś pogadać, teraz
miałam wątpliwości... Może to Score? Może on jednak o wszystkim wie? Ale
co on sobie pomyślał, gdy się dowiedział, że jego siostrę wytrącił z równowagi
jakiś durny gryfon? Na pewno nie będzie ze mnie zadowolony. Ale, skore jej brat
pisze jej, że muszą pogadać, to znaczy, że muszą pogadać i nie może, tam po
prostu nie pójść... A może może?
Po
długich przemyśliwaniach, zdecydowałam, że pójdę tam i porozmawiam ze swoim
bratem.
Wzięłam więc tylko różdżkę, wyszłam z
dormitorium i zeszłam na dół po schodach.
W kominku palił się ogień. Za oknami pływały
morskie stworzenia. W pomieszczeniu jak zwykle utrzymywała się zielona
poświata. Jednak pokój wspólny był pusty. Nie mogłam uwierzyć. Ktoś po prostu
zażartował sobie moim kosztem. Pewnie opowieść o tym, jak James Potter
doprowadził do rozpaczy Kate Malfoy obiegła już nie tylko cały dom, ale cały
Hogwart? To pewnie jakiś głupi ślizgon postanowił zrobić sobie żarty... A może
nie? Może zastanawiałam się za długo czy tu w ogóle przychodzić i Score już po
prostu sobie poszedł, bo myślał, że nie dostałam wiadomości, albo go olałam?
Obeszłam cały pokój, dla pewności, że nikogo tu nie ma i postanowiłam wrócić.
Właśnie miałam postawić nogę na pierwszym stopniu schodów prowadzących do
dormitorium, kiedy usłyszałam za sobą szept:
-Kate?
Serce zabiło mi mocniej. Ktoś tu
jednak był? Odwróciłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz