-Al?
Stał
przede mną Albus Potter - chłopak o kruczoczarnych włosach, szmaragdowych
ochach w kształcie migdałów, minimalnie niższy ode mnie. Zdałam sobie sprawę,
że on jest osobą, przy której w tej chwili najprędzej bym się wygadała.
-To ty wysłałeś wiadomość? - zapytałam
po cichu, choć znałam odpowiedź.
-Tak, musimy pogadać, ale nie tutaj
-wyszeptał chłopak i wyjął zza pleców zawiniątko.
-Co to jest? - spytałam.
-Peleryna niewidka mojego taty. James
gwiz...
-Nie wymawiaj przy mnie tego imienia!
-Przepraszam, w każdym razie on
gwizdnął ją tacie z jego gabinetu, jeszcze w domu.
-Nie będę używać niczego, co masz od
niego.
-Mam ją przecież teoretycznie od
taty... W każdym razie chyba nie chcesz rozmawiać tutaj? Przecież każdy ślizgon
może nas podsłuchiwać nawet w tej chwili...
-To gdzie chcesz pójść?
-Do Zakazanego Lasu.
Wycieczka
do Zakazanego Lasu w środku nocy może nie była najmądrzejszym pomysłem, ale od
mądrości i rozwagi, to są krukoni. Dla nas, w tej chwili było to najlepsze
miejsce na rozmowę. Al narzucił na nas pelerynę niewidkę i wyszliśmy z pokoju
wspólnego. W końcu udało nam się wyjść z zamku, przemaszerowaliśmy przez
błonia, minęliśmy chatkę Hagrida i weszliśmy do Zakazanego Lasu. Na wszelki
wypadek weszliśmy w głąb puszczy. Wydawała się ona trochę straszna, ale
przynajmniej mieliśmy pewność, że nikt nas nie będzie podsłuchiwał. Zrzuciliśmy
z siebie pelerynę.
-No, więc o czym chcesz rozmawiać? -
zapytałam, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, jak głupie jest to pytanie.
-Muszę zrzucić z siebie ten ciężar...
Chciałem to powiedzieć komuś od dawna, ale... no wiesz...
-Tak, wiem. Nadal rozmyślasz nad
Ceremonią Przydziału? - czyli jednak moje poprzednie pytanie nie było szczytem
głupoty...
-Tak, choć w rozmowach, a raczej
kłótniach z Jam... z moim bratem wydaję się raczej pewny swego, to tak wcale
nie jest. Nadal nie wiem czy to nie jest pomyłka, czy tiara się po prostu nie
pomyliła... Ojciec gratulował mi w liście przyjęcia do Slytherinu, lecz nie
wiem co on naprawdę myśli... Nie wiem co sam myślę. Nie wyobrażasz sobie z
jakim strachem podszedłem do tiary. A kiedy już znalazła się na mojej głowie,
cały czas mi tłumaczyła, a raczej próbowała wmówić, że najlepiej pasuję do domu
węża. Tuż przed tym, jak wydała werdykt po prostu nie zdążyłem po raz kolejny
zaprzeczyć. A kiedy usłyszałem gdzie mam trafić, poczułem jak moje życie się
rozpada. Widziałem przed oczami obraz zawiedzionych rodziców, rodzeństwa,
wujostwa i kuzynów. Czułem, że się mnie wyrzekną, może nawet wydziedziczą,
wymarzą z drzewa genealogicznego. Chciałem zapaść się pod ziemię. Ani przez
chwilę nie pomyślałem o sobie. Zastanawiałem się tylko nad opinią innych. Ale
teraz... Mam Juliet, Zabiniego i ... Ciebie. Tylko z Tobą mogę rozmawiać tak
swobodnie. Ty wtedy do mnie podeszłaś, tylko Ty zrozumiałaś. Kuzynostwo nadal traktuje mnie dobrze, ale ja
wiem, że tylko dzięki Tobie to przeżyłem.
Ja... zaczynam rozumieć, dlaczego tiara mnie tu przydzieliła. Ona
wiedziała to, czego ja sam o sobie nie wiedziałem. Teraz rozumiem, że tylko sam mogę coś
osiągnąć. Chodzi o to, że Slytherin ma mnie nauczyć myśleć o sobie i swoim
życiu, a nie o innych i ich opinii. To też wy, moi przyjaciele, mi pokazujecie.
Dziękuje Ci Kate, tak strasznie Ci dziękuję...
Po
tych słowach Al mocno mnie przytulił. Już od połowy jego wypowiedzi z oczu
płynął mi nieokiełznany potok łez. Pod koniec Al również płakał. Było to tak
wzruszające...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz