poniedziałek, 30 listopada 2015

#8 | Nocna wycieczka

-Al?
                Stał przede mną Albus Potter - chłopak o kruczoczarnych włosach, szmaragdowych ochach w kształcie migdałów, minimalnie niższy ode mnie. Zdałam sobie sprawę, że on jest osobą, przy której w tej chwili najprędzej bym się wygadała.
-To ty wysłałeś wiadomość? - zapytałam po cichu, choć znałam odpowiedź.
-Tak, musimy pogadać, ale nie tutaj -wyszeptał chłopak i wyjął zza pleców zawiniątko.
-Co to jest? - spytałam.
-Peleryna niewidka mojego taty. James gwiz...
-Nie wymawiaj przy mnie tego imienia!
-Przepraszam, w każdym razie on gwizdnął ją tacie z jego gabinetu, jeszcze w domu.
-Nie będę używać niczego, co masz od niego.
-Mam ją przecież teoretycznie od taty... W każdym razie chyba nie chcesz rozmawiać tutaj? Przecież każdy ślizgon może nas podsłuchiwać nawet w tej chwili...
-To gdzie chcesz pójść?
-Do Zakazanego Lasu.
                Wycieczka do Zakazanego Lasu w środku nocy może nie była najmądrzejszym pomysłem, ale od mądrości i rozwagi, to są krukoni. Dla nas, w tej chwili było to najlepsze miejsce na rozmowę. Al narzucił na nas pelerynę niewidkę i wyszliśmy z pokoju wspólnego. W końcu udało nam się wyjść z zamku, przemaszerowaliśmy przez błonia, minęliśmy chatkę Hagrida i weszliśmy do Zakazanego Lasu. Na wszelki wypadek weszliśmy w głąb puszczy. Wydawała się ona trochę straszna, ale przynajmniej mieliśmy pewność, że nikt nas nie będzie podsłuchiwał. Zrzuciliśmy z siebie pelerynę.
-No, więc o czym chcesz rozmawiać? - zapytałam, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, jak głupie jest to pytanie.
-Muszę zrzucić z siebie ten ciężar... Chciałem to powiedzieć komuś od dawna, ale... no wiesz...
-Tak, wiem. Nadal rozmyślasz nad Ceremonią Przydziału? - czyli jednak moje poprzednie pytanie nie było szczytem głupoty...
-Tak, choć w rozmowach, a raczej kłótniach z Jam... z moim bratem wydaję się raczej pewny swego, to tak wcale nie jest. Nadal nie wiem czy to nie jest pomyłka, czy tiara się po prostu nie pomyliła... Ojciec gratulował mi w liście przyjęcia do Slytherinu, lecz nie wiem co on naprawdę myśli... Nie wiem co sam myślę. Nie wyobrażasz sobie z jakim strachem podszedłem do tiary. A kiedy już znalazła się na mojej głowie, cały czas mi tłumaczyła, a raczej próbowała wmówić, że najlepiej pasuję do domu węża. Tuż przed tym, jak wydała werdykt po prostu nie zdążyłem po raz kolejny zaprzeczyć. A kiedy usłyszałem gdzie mam trafić, poczułem jak moje życie się rozpada. Widziałem przed oczami obraz zawiedzionych rodziców, rodzeństwa, wujostwa i kuzynów. Czułem, że się mnie wyrzekną, może nawet wydziedziczą, wymarzą z drzewa genealogicznego. Chciałem zapaść się pod ziemię. Ani przez chwilę nie pomyślałem o sobie. Zastanawiałem się tylko nad opinią innych. Ale teraz... Mam Juliet, Zabiniego i ... Ciebie. Tylko z Tobą mogę rozmawiać tak swobodnie. Ty wtedy do mnie podeszłaś, tylko Ty zrozumiałaś.  Kuzynostwo nadal traktuje mnie dobrze, ale ja wiem, że tylko dzięki Tobie to przeżyłem.  Ja... zaczynam rozumieć, dlaczego tiara mnie tu przydzieliła. Ona wiedziała to, czego ja sam o sobie nie wiedziałem.  Teraz rozumiem, że tylko sam mogę coś osiągnąć. Chodzi o to, że Slytherin ma mnie nauczyć myśleć o sobie i swoim życiu, a nie o innych i ich opinii. To też wy, moi przyjaciele, mi pokazujecie. Dziękuje Ci Kate, tak strasznie Ci dziękuję...

                Po tych słowach Al mocno mnie przytulił. Już od połowy jego wypowiedzi z oczu płynął mi nieokiełznany potok łez. Pod koniec Al również płakał. Było to tak wzruszające... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz