-Jak to się stało? Znaczy...Dlaczego
my jeszcze żyjemy? - zapytałam nadal
roztrzęsiona.
-To dzięki Katie Bell i Hagridowi. Oni
was tutaj przynieśli pięć dni temu. Katie tłumaczyła, że Hagrid myślał, że w
norze niedaleko jego domku zadomowił się Żmijoptak i chciała ona mu pomóc go
stamtąd usunąć i zabrać w bezpieczne dla niego i innych miejsce, ale okazało
się, że to tylko zwykła, niegroźna Wsiąkiewka Olbrzymia. W każdym razie, nasza
nauczycielka obrony przed czarną magią razem z gajowym stali przed jego chatką
i rozmawiali, kiedy usłyszeli z lasu dziwny dźwięk. Hagrid rozpoznał, że to ryk
Gryfa, który zwiastuje atak, a tych zwierząt nigdy tu nie widział. Wytłumaczył
to Katie i pognali do Zakazanego Lasu, skąd usłyszeli owy odgłos. Tam,
zobaczyli was leżących bez ruchu, a nad wami tego potwora. Kate obroniła Cię
zaklęciem protego, a Hagrid spłoszył
zwierzę i Gryf odleciał. W tym momencie, nie ważne było złapanie go i ukaranie.
Wtedy najbardziej istotną sprawą było Wasze życie, więc Hagrid wziął Ciebie i
Albusa na ręce i zaniósł razem z Katie do zamku. Chwila zwłoki mogła być dla was śmiertelna - wyjaśnił mi Score.
-Jacy my byliśmy głupi... to
wszystko... nasza wina... moja wina - wydukałam dławiąc się własnymi łzami.
-Nie wiń się... Każdy robi czasami
głupie rzeczy...
-Ale nie każdy sprawia, że jego
najlepszy przyjaciel może umrzeć!
Nie
mogłam się z tym pogodzić. Znowu byłam pogrążona w rozpaczy. Co jak on się nie
obudzi? Score patrzył na mnie z politowaniem i współczuciem.
-Tamtej nocy zerwali mnie i Jamesa z łóżek,
wezwali też rodziców. Tata i mama wysyłają mi pytanie czy się obudziłaś. Byli
tu też Zabini i twoje koleżanki. Oczywiście o tamtej nocy wie już cała szkoła i
wszyscy się o Was martwią. Na pewno ucieszą się, że się obudziłaś. Ale chyba
ciebie to nie pociesza...
W
istocie, nie pocieszało... Jak ja spojrzę ludziom w oczy? Mam na sumieniu
swojego przyjaciela. Państwo Potterowie, na pewno mnie znienawidzą, nigdy mi
nie wybaczą.
-Kiedy rodzice przyjdą? - zapytałam po
cichu.
-Pójdę do Slughorna i poproszę, żeby
ich wezwał. Teraz dam Ci spokój. Odpoczywaj siostrzyczko.
Przytulił
mnie i wyszedł. W pokoju byłam tylko ja, Albus i James, który cały czas się we
mnie wpatrywał. Jego spojrzenie było oskarżające i smutne. Przewróciłam się na
bok. Chciałam usnąć i nie musieć z nim rozmawiać. Po chwili zobaczyłam, że
siada na krześle, z którego przed chwilą wstał Score.
-Chcę, żebyś wiedziała, że jedyną
osobą która może się obwiniać jestem ja. Gdyby nie to, co powiedziałem nie
poszlibyście do tego lasu, taka jest prawda. Przepraszam. Żałuję. Nie wiń się
za to co się stało. Jestem debilem. - powiedział, wstał i wyszedł.
Przez
następne kilka dni, przez skrzydło szpitalne przewinęła się połowa Hogwartu.
Odwiedzali mnie nie tylko rodzice i przyjaciele, ale także dotychczas nieznani
mi uczniowie i życzyli mi powrotu do zdrowia. Przyszła także Katie Bell i
Hagrid. Zarówno ja, jak i Score i rodzice bardzo im podziękowaliśmy.
Zawdzięczałam im swoje życie. Rozmawiałam też z dyrektorką i Slughornem.
McGonagall odjęła naszym domom po pięćdziesiąt punktów, ale była to sprawa
obecnie tak nie istotna, że wcale się tym nie przejęłam. Bez wstawania z łóżka,
zgodnie z poleceniem pani Pomfrey przeleżałam siedem dni. Siedem długich dni, pełnych nudy i rozmyślań
jak bardzo źle postąpiłam i jakie będą tego konsekwencje. Osiem prawie
nieprzespanych nocy, pełnych koszmarów i wracania myślami do tamtych kilku,
nieszczęsnych chwil.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz