piątek, 4 grudnia 2015

#12 | Rozpacz

-Jak to się stało? Znaczy...Dlaczego my jeszcze żyjemy? -  zapytałam nadal roztrzęsiona.
-To dzięki Katie Bell i Hagridowi. Oni was tutaj przynieśli pięć dni temu. Katie tłumaczyła, że Hagrid myślał, że w norze niedaleko jego domku zadomowił się Żmijoptak i chciała ona mu pomóc go stamtąd usunąć i zabrać w bezpieczne dla niego i innych miejsce, ale okazało się, że to tylko zwykła, niegroźna Wsiąkiewka Olbrzymia. W każdym razie, nasza nauczycielka obrony przed czarną magią razem z gajowym stali przed jego chatką i rozmawiali, kiedy usłyszeli z lasu dziwny dźwięk. Hagrid rozpoznał, że to ryk Gryfa, który zwiastuje atak, a tych zwierząt nigdy tu nie widział. Wytłumaczył to Katie i pognali do Zakazanego Lasu, skąd usłyszeli owy odgłos. Tam, zobaczyli was leżących bez ruchu, a nad wami tego potwora. Kate obroniła Cię zaklęciem protego, a Hagrid spłoszył zwierzę i Gryf odleciał. W tym momencie, nie ważne było złapanie go i ukaranie. Wtedy najbardziej istotną sprawą było Wasze życie, więc Hagrid wziął Ciebie i Albusa na ręce i zaniósł razem z Katie do zamku. Chwila zwłoki mogła być  dla was śmiertelna  - wyjaśnił mi Score.
-Jacy my byliśmy głupi... to wszystko... nasza wina... moja wina - wydukałam dławiąc się własnymi łzami.
-Nie wiń się... Każdy robi czasami głupie rzeczy...
-Ale nie każdy sprawia, że jego najlepszy przyjaciel może umrzeć!
                Nie mogłam się z tym pogodzić. Znowu byłam pogrążona w rozpaczy. Co jak on się nie obudzi? Score patrzył na mnie z politowaniem i współczuciem.
-Tamtej nocy zerwali mnie i Jamesa z łóżek, wezwali też rodziców. Tata i mama wysyłają mi pytanie czy się obudziłaś. Byli tu też Zabini i twoje koleżanki. Oczywiście o tamtej nocy wie już cała szkoła i wszyscy się o Was martwią. Na pewno ucieszą się, że się obudziłaś. Ale chyba ciebie to nie pociesza... 
                W istocie, nie pocieszało... Jak ja spojrzę ludziom w oczy? Mam na sumieniu swojego przyjaciela. Państwo Potterowie, na pewno mnie znienawidzą, nigdy mi nie wybaczą.
-Kiedy rodzice przyjdą? - zapytałam po cichu.
-Pójdę do Slughorna i poproszę, żeby ich wezwał. Teraz dam Ci spokój. Odpoczywaj siostrzyczko.
                Przytulił mnie i wyszedł. W pokoju byłam tylko ja, Albus i James, który cały czas się we mnie wpatrywał. Jego spojrzenie było oskarżające i smutne. Przewróciłam się na bok. Chciałam usnąć i nie musieć z nim rozmawiać. Po chwili zobaczyłam, że siada na krześle, z którego przed chwilą wstał Score.
-Chcę, żebyś wiedziała, że jedyną osobą która może się obwiniać jestem ja. Gdyby nie to, co powiedziałem nie poszlibyście do tego lasu, taka jest prawda. Przepraszam. Żałuję. Nie wiń się za to co się stało. Jestem debilem. - powiedział, wstał i wyszedł.

                Przez następne kilka dni, przez skrzydło szpitalne przewinęła się połowa Hogwartu. Odwiedzali mnie nie tylko rodzice i przyjaciele, ale także dotychczas nieznani mi uczniowie i życzyli mi powrotu do zdrowia. Przyszła także Katie Bell i Hagrid. Zarówno ja, jak i Score i rodzice bardzo im podziękowaliśmy. Zawdzięczałam im swoje życie. Rozmawiałam też z dyrektorką i Slughornem. McGonagall odjęła naszym domom po pięćdziesiąt punktów, ale była to sprawa obecnie tak nie istotna, że wcale się tym nie przejęłam. Bez wstawania z łóżka, zgodnie z poleceniem pani Pomfrey przeleżałam siedem dni.  Siedem długich dni, pełnych nudy i rozmyślań jak bardzo źle postąpiłam i jakie będą tego konsekwencje. Osiem prawie nieprzespanych nocy, pełnych koszmarów i wracania myślami do tamtych kilku, nieszczęsnych chwil.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz