wtorek, 8 grudnia 2015

#16 | Święta tuż, tuż

                Przez następny miesiąc razem z Zabinim i Julie'ą każdego dnia po zajęciach odwiedzaliśmy Ala. Kiedy my mieliśmy lekcje on miał rehabilitację. Przychodził do niego codziennie uzdrowiciel ze świętego Munga. Po trzech tygodniach chłopak odzyskał sprawność w dłoniach. Podziwiałam jego zacięcie, wytrwałość i cierpliwość. Widać było, że mimo tego co go spotkało cieszy się każdym dniem i nie zamierza się poddać. Imponował mi swoją postawą.
                Zbliżały się święta. Było już zaplanowane, że Score i ja wracamy do domu. Juliet, Zabini również chcieli się spotkać ze swoimi rodzinami. Rodzice Albusa zabierali jego i Jamesa do domu.                 Hogwart w tym okresie był przepiękny. We wszystkich korytarzach w zamku stały choinki pełne bombek i innych ozdób. Na ścianach i drzwiach wisiały girlandy, a gdzie niegdzie można było zauważyć jemiołę. Z sufitu Wielkiej Sali spadały malutkie śnieżynki  którę rozpływały się w powietrzu tuż nad naszymi głowami. Podczas posiłków na stołach coraz częściej pojawiały się pierniki, makowce oraz inne świąteczne ciasta i potrawy. Nawet nauczyciele już tak nas nie cisnęli o prace domowe i naukę. Panowała naprawdę miła, przyjemna, świąteczna atmosfera. Jedyny minusem było latanie na miotle. Uwielbiałam to, lecz stroje do Quidditcha nie były zbyt ciepłe i bardzo szybko przemakały. Lecący z nieba śnieg utrudniał także widoczność. Zgodnie z prośbą pana Pottera nie rozpamiętywałam już tamtych, nieszczęsnych zdarzeń i zajęłam się sprawami bierzącymi.
                Nadszedł w końcu 21 grudnia - dzień wyjazdu do domu. Pożegnałam się z Julie'ą, Jake'iem, Alice, Ellie, Steph i Albusem. Mógł już ruszać ramionami, więc uściskaliśmy się czule. Wzięliśmy ze Score'm nasze kufry i Zoyę i poszliśmy do sali wejściowej. Już od rana można było się przeteleportować tam świstoklikiem do domu. Dla każdej rodziny przypisany był jeden przedmiot. Nad wszystkim piecze sprawował profesor Longbottom. Wskazał nam on na stojący w kącie garnek i polecił go mocno złapać. Zrobiliśmy to a w brzuchu poczułam mocne szarpnięcie. Wszystko wkoło zaczęło wirować i kręciło mi się w głowie. Myślałam, że zaraz puszczę pawia. Było to okropne uczucie. Nagle poczułam, że w coś uderzyłam. Rozejrzałam się. Znajdowałam się na podłodze w kuchni mojego domu. Obok mnie siedział Score. Podnieśliśmy się i podeszli do nas nasi rodzice, których obecności wcześniej nie zarejestrowałam. Najpierw przytuliła mnie moja mama, Astoria. Jest to wysoka, brązowowłosa kobieta o zielonych oczach, podobnych do tych Albusa. Potem powitał mnie mój tata Draco. Ma on bardzo jasne blond włosy i platynowo-szare oczy, które wyglądają bardzo magicznie. Z rodzicami siedzieliśmy w salonie i cały dzień rozmawialiśmy i żartowaliśmy. W końcu nadeszła pora spania. Pożegnałam się ze wszystkimi, znalazłam Zoyę i zaniosłam kufer i ją do swojej sypialni.
                Kocham ten pokój. Jest on bardzo jasny, ponieważ ma on dużo okien. Ściany są bladoniebieskie, a wszystkie meble wykonane w jasnym drewnie. Na środku podłogi leży niebiesko-biały dywan w pasy. Po lewo od drzwi znajduje się moje łóżko, z baldachimem. Na ścianach wiszą  obrazy przedstawiające morze i palmy - lubię czasami takie ciepłe klimaty. Okna przysłaniają turkusowe zasłony. Na suficie znajduje się magiczny żyrandol, który pamiętam od dziecka. Na jego środku znajduje się kryształ, a dookoła niego latają trzy śnieżnobiałe, świecące sowy. Lampa jak lampa, ale zawsze mi się miło na nią patrzyło. Po prawo od wejścia są drzwi do łazienki. Bardzo podoba mi się moja sypialnia.

                Umyłam się i przebrałam w pidżamę. Z regału zdjęłam książkę o Quidditchu, którą dostałam od brata na moje ostatnie urodziny. Właśnie! Przecież 9 stycznia są moje urodziny! Zupełnie zapomniałam. Weszłam pod kołdrę i pogrążyłam się w lekturze, a po kilku chwilach Zoya usadowiła się na moich nogach ogrzewając je. Nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz