To
wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Przede mną aportował się jeszcze jeden
czarodziej. Była to niewysoka postać w zwykłych dżnsach i brązowej kurtce. To
on użył zaklęcia tarczy by mnie obronić. Gdy mężczyzna który mnie zaatakował
zobaczył ją od razu się deportował. Wtedy mój obrońca schylił się i obrócił w
moją stronę. Ujrzałam twarz Harrego Pottera, ojca Albusa.
-Dziękuję - wyszeptałam wciąż
przerażona.
Pan Potter już chciał mi odpowiadzieć
kiedy za plecami usłyszałam krzyk.
-Kate!
Obróciłam się wciąż siedząc na śniegu.
W naszą stronę biegli tata i Score. Mój starszy brat pomógł mi wstać a ojciec
zapytał:
-Co się stało?
-Nie tutaj, nie jesteście bezpieczni.
Wrócę z wami do waszego domu i postaram się go jak najlepiej zabezpieczyć - odparł
stanowczo pan Potter.
Wróciliśmy więc, do naszego miejsca zamieszkania. Przez całą drogę Score obejmował mnie ramieniem, a mój tata i ojciec
Albusa rozglądali się niespokojnie. Gdy dotarliśmy do celu, pan Potter
zatrzymał się przed furtką i zaczął machać różdżką i szeptać jakieś nieznane mi
zaklęcia. Mama czekała na progu domu zalana łzami. Gdy tylko nas ujrzała
podbiegła do mnie i uściskała mocno. Weszliśmy do środka, a niebawem dołączył
do nas mój obrońca. Mama zrobiła wszystkim herbatę i usiedliśmy w salonie. Pan
Potter pożyczył od ojca sowę i wysłał list. Z tego co udało mi się zobaczyć na
kopercie, był on zaadresowany do siedziby aurorów w Ministerstwie Magii.
-Co się dokładnie wydarzyło? -
zapytała w końcu mama przerywając krępującą ciszę.
-Tak, opowiedz co się stało - polecił
mi tata Albusa.
Powiedziałam wszystko ze szczegółami:
o skrócie, o pierwszym i drugim mężczyźnie, o ucieczce i użyciu zaklęcia
periculum oraz o potknięciu i obronie przez pana Pottera. Wszyscy słuchali mnie z
uwagą, a gdy skończyłam opowiadać mama, bliska płaczu mocno mnie przytuliła.
-Czy pan... Czy pan wie kim oni byli i
dlaczego mnie zaatakowali? I skąd pan wiedział gdzie jestem i że potrzebuję
pomocy? Skąd się pan tu właściwie wziął? - spytałam.
-Cóż... Masz rację - należą Ci się
wyjaśnienia. Ale może zacznę od początku. Otóż, jako auror, sam zajmowałem się
sprawą znalezienia gryfa który was zaatakował - zaczął pan Potter.
-Ale co to ma do rzeczy? - wtrąciłam.
-Już tłumaczę. Otóż wczoraj udało się
nam go zlokalizować. Otrzymaliśmy zgłoszenie że podobne zwierze zostało
zaobserwowane na północ od Londynu. Udało nam się go schwytać i ustaliliśmy, że
wciąż jest pod działaniem zaklęcia Imperius.
-Czyli to nie był wypadek? Ktoś go
nasłał?- znowu wtrąciłam wyraźnie poruszona i zszokowana.
-Na to wygląda. W każdym razie Al jest
bezpieczny w domu i chciałem sprawdzić czy tobie też nic nie grozi. Aportowałem
się tutaj, a twój brat i tata wnosili akurat do domu choinkę. Spytałem czy
jesteś w domu i w tym momencie usłyszeliśmy wystrzał fajerwerków. Domyśliłem
się, że to ty je wyczarowałaś. Aportowałem się w miejsce nad którym zobaczyłem
te czerwone iskry i trafiłem w idealnym momencie - opowiedział pan Potter.
Było
już ciemno, a ja byłam zmęczona więc wróciłam do pokoju. Gdy byłam na klatce
schodowej przez przypadek podsłuchałam rozmowę mojego taty z ojcem Albusa.
Usłyszałam tylko zdanie tego ostatniego:
-Rozpoznałem
faceta z którym walczyłem - to Travers, a jak zapewne pamiętasz, to
"były" śmierciożerca, który uniknął Azkabanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz