piątek, 11 grudnia 2015

#19 | Kolejny ratunek w ostatniej chwili

                To wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Przede mną aportował się jeszcze jeden czarodziej. Była to niewysoka postać w zwykłych dżnsach i brązowej kurtce. To on użył zaklęcia tarczy by mnie obronić. Gdy mężczyzna który mnie zaatakował zobaczył ją od razu się deportował. Wtedy mój obrońca schylił się i obrócił w moją stronę. Ujrzałam twarz Harrego Pottera, ojca Albusa.
-Dziękuję - wyszeptałam wciąż przerażona.
Pan Potter już chciał mi odpowiadzieć kiedy za plecami usłyszałam krzyk.
-Kate!
Obróciłam się wciąż siedząc na śniegu. W naszą stronę biegli tata i Score. Mój starszy brat pomógł mi wstać a ojciec zapytał:
-Co się stało?
-Nie tutaj, nie jesteście bezpieczni. Wrócę z wami do waszego domu i postaram się go jak najlepiej zabezpieczyć - odparł stanowczo pan Potter.
                Wróciliśmy więc, do naszego miejsca zamieszkania. Przez całą drogę Score obejmował mnie ramieniem, a mój tata i ojciec Albusa rozglądali się niespokojnie. Gdy dotarliśmy do celu, pan Potter zatrzymał się przed furtką i zaczął machać różdżką i szeptać jakieś nieznane mi zaklęcia. Mama czekała na progu domu zalana łzami. Gdy tylko nas ujrzała podbiegła do mnie i uściskała mocno. Weszliśmy do środka, a niebawem dołączył do nas mój obrońca. Mama zrobiła wszystkim herbatę i usiedliśmy w salonie. Pan Potter pożyczył od ojca sowę i wysłał list. Z tego co udało mi się zobaczyć na kopercie, był on zaadresowany do siedziby aurorów w Ministerstwie Magii.
-Co się dokładnie wydarzyło? - zapytała w końcu mama przerywając krępującą ciszę.
-Tak, opowiedz co się stało - polecił mi tata Albusa.
Powiedziałam wszystko ze szczegółami: o skrócie, o pierwszym i drugim mężczyźnie, o ucieczce i użyciu zaklęcia periculum oraz o potknięciu i obronie przez pana Pottera. Wszyscy słuchali mnie z uwagą, a gdy skończyłam opowiadać mama, bliska płaczu mocno mnie przytuliła.
-Czy pan... Czy pan wie kim oni byli i dlaczego mnie zaatakowali? I skąd pan wiedział gdzie jestem i że potrzebuję pomocy? Skąd się pan tu właściwie wziął? - spytałam.
-Cóż... Masz rację - należą Ci się wyjaśnienia. Ale może zacznę od początku. Otóż, jako auror, sam zajmowałem się sprawą znalezienia gryfa który was zaatakował - zaczął pan Potter.
-Ale co to ma do rzeczy? - wtrąciłam.
-Już tłumaczę. Otóż wczoraj udało się nam go zlokalizować. Otrzymaliśmy zgłoszenie że podobne zwierze zostało zaobserwowane na północ od Londynu. Udało nam się go schwytać i ustaliliśmy, że wciąż jest pod działaniem zaklęcia Imperius.
-Czyli to nie był wypadek? Ktoś go nasłał?- znowu wtrąciłam wyraźnie poruszona i zszokowana.
-Na to wygląda. W każdym razie Al jest bezpieczny w domu i chciałem sprawdzić czy tobie też nic nie grozi. Aportowałem się tutaj, a twój brat i tata wnosili akurat do domu choinkę. Spytałem czy jesteś w domu i w tym momencie usłyszeliśmy wystrzał fajerwerków. Domyśliłem się, że to ty je wyczarowałaś. Aportowałem się w miejsce nad którym zobaczyłem te czerwone iskry i trafiłem w idealnym momencie - opowiedział pan Potter.
                Było już ciemno, a ja byłam zmęczona więc wróciłam do pokoju. Gdy byłam na klatce schodowej przez przypadek podsłuchałam rozmowę mojego taty z ojcem Albusa. Usłyszałam tylko zdanie tego ostatniego:
-Rozpoznałem faceta z którym walczyłem - to Travers, a jak zapewne pamiętasz, to "były" śmierciożerca, który uniknął Azkabanu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz