Następnego
dnia obudziłam się rano. Przez chwilę nie pamiętałam co stało się wczoraj, lecz
po niedługim czasie przypomniałam sobie wszystko. Na poduszce obok leżała Zoya
słodko mrucząc przez sen. Pogłaskałam ją za uchem i wstałam z łóżka, jak zawsze
ścieląc je zaraz potem. Zdałam sobie sprawę, że dzisiaj już wigilia. Ubrałam
się w dżinsy i butelkowo-zielony, świąteczny sweter, który przedstawiał
srebrnego węża z godła Slytherinu w czapce świętego Mikołaja. Zeszłam na dół. W
kuchni i przedpokoju, ku mojemu zdziwieniu, nie było nikogo. Weszłam do salonu,
gdzie w oczy rzuciła mi się choinka przystrojona w zielono-srebrnych kolorach.
Na kanapach siedzieli rodzice, Score i pan Potter, a obok niego jeszcze
jeden gość.
-Albus! - pobiegłam do przyjaciela i
przytuliłam go.
-Musimy Ci o czymś powiedzieć -
zakomunikowała mi mama, wyraźnie przygnębiona.
-Jeszcze dzisiaj wrócisz do Hogwartu -
powiedział ojciec z pełną powagą.
-Co?! Przecież dzisiaj wigilia! Przyjdą
dziadkowie i ciocia... Dlaczego mam siedzieć sama w tym zamku? Wszyscy moi
znajomi i przyjaciele wyjechali! Będę tam zupełnie sama! - oprotestowałam.
-Przykro mi, ale tu nie jesteś
bezpieczna. Twoi rodzice nie mogą ryzykować twojego życia - poinformował mnie
pan Potter.
-Nigdzie nie idę! Chce spędzić święta
z rodziną! - dalej się wykłócałam.
-Kate, uspokój się. Wszyscy
wolelibyśmy, żebyś została, ale po prostu nie ma takiej możliwości - próbował
załagodzić sytuację Score.
-Idź się spakować - powiedziała mama
bliska płaczu.
W oczach miałam łzy. Jak mogą? Oni
tutaj będą razem, a ja będę siedzieć zupełnie sama w zamku! Bardzo lubię
Hogwart, ale nie wyobrażam sobie samotnie spędzonych świąt. Nie... Nie zgadzam
się.
-Tato, a może Kate mogłaby spędzić
święta z nami? Ty jesteś aurorem, więc byłaby bezpieczna, a w domu i tak jest
już multum osób, więc jedna osoba więcej lub mniej nie zrobiłaby zbyt dużej
różnicy - zaproponował Al widząc moją rozpacz.
-Właściwie, to nie ma większych
przeciwwskazań. Tylko pytanie czy ona tego chce...
Święta u Potterów? U rodziny o
zupełnie innych zwyczajach, tradycjach i poglądach? A z drugiej strony, chyba
lepsze to niż siedzenie sama w wielkim zamku... No i będzie Al.
-To na pewno nie będzie problem? -
spytałam.
-Nie, jesteś u nas naprawdę miło
widziana - rzekł pan Potter z uśmiechem.
-W takim razie, chyba lepsze to, niż
samotne święta... To znaczy, z miłą chęcią zatrzymam się u państwo - poprawiłam
się, aby nie sprawić nikomu przykrości.
Albus bardzo się ucieszył, więc znowu
się przytuliliśmy. Rodzice zgodzili się, choć chyba nie byli za bardzo
zadowoleni. Ja sama obawiałam się, czy dobrze wybrałam. W końcu rodzice zajęli
się rozmową, a ja z pomocą Scora wniosłam po schodach wózek Albusa, ponieważ
bardzo chciał zobaczyć mój pokój i pomóc mi się pakować.
W
końcu byłam gotowa do podróży. Zrobiło się już około trzynastej. Pożegnałam się
czule z rodziną i złożyliśmy sobie życzenia, ponieważ do Hogwartu miałam wrócić
prosto od Potterów. Rodzice i Score dali panu Potterowi prezenty, które miałam
dostać tego wieczora. Było ich dużo, ponieważ poinformowali o sytuacji ciocię i
dziadków, a ci nadesłali paczki jeszcze tej nocy dlatego, że i tak nie mogliby
ich mi wręczyć osobiście.
Niedługo potem prowadząc kufer, wyszłam
z domu. Razem ze mną opuścili go także Albus, który jechał na swoim wózku oraz
niosący prezenty jego ojciec. Wytłumaczyli mi, że do ich domu pojedziemy
Błędnym Rycerzem. Gdy byliśmy przy drodze pan Potter machnął różdżką nad
jezdnią i nadjechał jaskrawofioletowy autobus piętrowy. Zapłaciliśmy po 11
sykli za przejazd i ruszyliśmy w trasę. Była ona bardzo nieprzyjemna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz