W
połowie drogi przypomniało mi się, że wczoraj mieliśmy z rodziną wybrać się na
zakupy w celu kupienia sobie nawzajem prezentów, lecz po tym co się stało
zupełnie wypadło mi to z głowy. Uprosiłam pan Pottera, żebyśmy migiem skoczyli
na Pokątną. On początkowo podchodził do tego pomysłu bardzo sceptycznie, jednak
gdy podałam powód w końcu zgodził się i powiadomił kierowcę o zmianie celu
podróży. Musieliśmy zawrócić i spędzić kolejne męki, wracając tą samą trasą
tym strasznie nie wygodnym środkiem
transportu. W końcu wysiedliśmy przed Dziurawym Kotłem i przeszliśmy przez
zaplecze na jedyny pasaż w Londynie, gdzie istniały tylko sklepy prowadzone
przez czarodziejów.
Ulica
Pokątna w zimie była jeszcze piękniejsza niż normalnie. Na witrynach wisiało
wiele świątecznych ozdób. Wszystko było pokryte białym, puszystym śniegiem.
Zazwyczaj odwiedzaliśmy to miejsce pod koniec wakacji, razem z moim bratem i
rodzicami, w celu zdobycia przyborów szkolnych. Teraz musiałam kupić prezenty
dla mamy, taty, Score'a, Ala, Zabiniego i Julie. Co ja mam im wszystkim wybrać?
Wpierw
jednak, musiałam zabrać z Gringotta nieco gotówki. Na szczęście miałam ze sobą
klucz. Kryptę w banku dzieliliśmy z całą rodziną, no, może poza dziadkami i
ciocią. Mieliśmy tam jednak osobne kupki złota.
Wzięłam ze swojej 350 galeonów, mając nadzieję, że wystarczy to na
prezenty dla sześciu osób. W końcu wyszliśmy. Od czego by tu zacząć...
Jako
pierwszy sklep odwiedziłam Madame Malkin. Miała ona piękne szaty i inne
ubrania. Postanowiłam, że tu kupię podarunek dla mamy. Po obejrzeniu wszystkich
ciuchów i zastanawianiu się z ekspedientką, w końcu wybrałam prześliczną,
sięgająca do ziemi, szafirową suknię. Towarzyszący mi Al i jego ojciec, po 10
minutach spędzonych w środku stwierdzili, że będą czekać przed drzwiami.
Następnie
udałam się do sklepu Preadico Predico, aby wyposażyć się w prezent dla Scora. Wybór
nie był łatwy, ale zdecydowałam się, że kupię mu ruchomą figurkę czarnego smoka
Hebrydzkiego. Smoczek miał zaledwie kilka calów i co jakiś czas unosił się w
powietrze przelatywał pewną odległość i siadał, czasami rycząc lub zionąc
ogniem. Był uroczy i bardzo mi się spodobał, a ponadto było to ulubione
stworzenie magiczne Score'a, więc idealnie nadawało się na prezent.
Jako trzeci cel wybrałam upominek dla taty. Udałam się do Piór Amanuensisa i nabyłam
tam najpiękniejsze pióro, jakie udało mi się znaleźć .
Zaraz potem weszłam do sklepu ze słodyczami
Sugarpluma. Kupiłam tam mnóstwo różnych rzeczy dla Zabiniego, a były to między
innymi: 3 paczki fasolek wszystkich smaków, 2 czekoladowe żaby, 5 balonówek
Drooblego, 4 dyniowe paszteciki, 2 likworowe pałeczki i 6 paczek kociołkowych
piegusków.
Gdy
zostały mi już tylko prezenty dla Ala i Julie musiałam się dłużej zastanowić.
Wkrótce, ku niezadowoleniu pana Pottera, który cały czas mnie pilnował udałam
się na prostopadłą do Pokątnej ulicę Śmiertelnego Nokturnu, do Borgina &
Burkesa. Sklep ten był inny niż reszta. Panowała tu ponura, mroczna aura.
Sprzedawcy nigdzie nie było widać. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś
ciekawego. Na szczęście, gdy już miałam wychodzić rzuciły mi się w oczy dwa
przedmioty nie pasujące do tego pomieszczenia. W zakurzonej szkatułce leżał
złoty naszyjnik z herbem Hogwartu i piękny srebrny zegarek na czarnym pasku.
Zamiast wskazówek na tarczy przesuwał się wąż, którego głowa wskazywała która
jest w tej chwili godzina. Oba przedmioty kosztowały bardzo dużo, jednak
stwierdziłam, że i tak je zakupię.
Tak
oto, po ponad dwóch godzinach znalazłam się w Centrum Handlowym Eeylopa, skąd
za wszystkie pozostałe pieniądze, poprzez sowy, wysłałam wszystkie prezenty w
odpowiednie miejsca.
Kiedy podjechał po raz kolejny
fioletowy Błędny Rycerz było około godziny 17. Znowu ruszyliśmy w stronę domu
Potterów.
Hej, bardzo fajny blog =)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
Usuń