W
końcu dotarliśmy i wysiedliśmy z naszego środka transportu. Stanęliśmy przed
domem Potterów.
Był
to ogromny, czteropiętrowy, czerwono-biały budynek w Amerykańskim stylu, z
czarnym dachem. Dookoła niego rozpościerał się wielki ogród pełen świątecznych
ozdób, drzew, krzewów i kwiatów. Z okien biło przyjemne światło. Dom wydawał
się przytulny. Była tam niewielka weranda na której pod daszkiem stała
ławeczka. Zdobiły go kolorowe lampki zawieszone przy dachu oraz balkonach.
Całość otoczona była niskim płotem i wyglądała przepięknie. Ruszyliśmy pięknie
przystrojoną dróżką w stronę budynku. Na drzwiach wisiała okrągła. świąteczna
girlanda. Pan Potter otworzył drzwi i weszliśmy do środka.
Uderzyła
w nas fala gorącego powietrza i ciepłego światła. Ściany w tym pokoju były
żółto-beżowe. Po lewo od wejścia znajdował się wielki salon z kominkiem i
czerwonym kanapami. Naprzeciwko drzwi
była ogromna jadalnia z ciemnobrązowym, drewnianym stołem i czerwono-brązowymi
krzesłami. Po jej lewej stronie znajdowała się kuchnia równie dużych rozmiarów.
Obok niej było pomieszczenie, które jak przypuszczałam, było łazienką. Pomiędzy
salonem, a jadalnią wznosiła się wielka klatka schodowa. Pośrodku niej stała
ogromna choinka o wysokości około 25 stóp. Czego na niej nie było! Pomiędzy
gałęziami jeździła czerwony pociąg, który przypominał ekspres Hogwart. Wisiały
na niej bombki chyba wszystkich możliwych kolorów. Gdzie niegdzie można było
zobaczyć łańcuchy świąteczne, świece i pierniczki, a także biało-czerwone
laseczki cukrowe. Czubek zdobiła złota gwiazda . Dookoła drzewka biegły równie
olbrzymie schody prowadzące do wielu sypialni. Ich poręcz również była
ozdobiona świątecznymi łańcuchami i bombkami. Cały dom wydawał się być jednym
pomieszczeniem. Wszędzie wisiały girlandy i inne bożonarodzeniowe dekoracje. U
sufitu latały papierowe, kolorowe ptaki. Jednak najdziwniejszy był ogrom osób
które tu były i rozmawiały, co skutkowało ogromnym hałasem. Było tu z 50 ludzi,
co najmniej 7 kotów i jakieś 4 szczury. Gdzieś w tle jeszcze grała muzyka. Nikt
nawet nie zauważył, że weszliśmy. Panował tu istny chaos.
Pani
Potter poprosiła mnie o kurtkę całując wcześniej męża. Ten powiedział jej, że
muszą porozmawiać i odeszli. Al zaproponował, że pokaże mi swój pokój, a
następnie zaprowadzi mnie do mojego. Przynajmniej tyle udało mi się usłyszeć w tym
zgiełku. Weszliśmy więc po schodach mijając co i rusz nieznane mi postacie.
Wreszcie dotarliśmy gdzieś, gdzie dało się spokojnie porozmawiać. Mój
przyjaciel wytłumaczył mi, że to jego sypialnia. Wskazywał to swoje biurko, to
łóżko, to komodę i mówił co jest dostawione na potrzebę gości. Powiedział
także, że przez ten okres świąteczny mieszka z Hugo Weasley'em. Jest to o rok młodszy brat Rose. W tym
momencie, jak na zawołanie do pokoju weszła dwójka rudego rodzeństwa o którym
była mowa. Przywitałam się z Rose, którą poznałam podczas drogi do Hogwartu
oraz z Hugo, który okazał się całkiem miły i wbrew moim przypuszczeniom, nie
okazywał żadnej niechęci w stosunku do mnie. Al wyjaśnił im, że zostaję na
święta nie ujawniając powodu. Cała trójka zaczęła się zastanawiać gdzie ja będę
spać.
-Na pewno musi to być dziewczyna -
poinformował Al.
-Tak, to raczej oczywiste... -
powiedziała Rose -ja niestety odpadam, bo ja nocuję z Lily.
Poczułam lekkie ukłucie żalu. Żadnej
dziewczyny oprócz jej tu nie znałam.
-Victoria śpi z Dominique, więc to też
raczej nie wchodzi w grę - kontynuowała -Molly jest w pokoju z Lucy... Więc
zostaje...
-Roxanne? - krzyknął Hugo.
-Kim ona jest? - zapytałam. W moim
głosie słychać było nutkę niepokoju.
-Spokojnie,
polubicie się - powiedział Al - ona jest córką naszego wujka George'a. Jest
teraz na czwartym roku. Ma starszego brata Freda. Chodź, poznamy Cię z nią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz