czwartek, 17 grudnia 2015

#25 | Urodziny i kłótnia

                Nadeszły moje urodziny.  Był to 9 stycznia. Obudziłam się rano i ujrzałam obok, na szafce nocnej roślinkę, którą dostałam od Ala na święta. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju. Nie było tutaj nikogo. Czyżbym zaspała?  Zerknęłam na zegarek. Jest dopiero piętnaście po siódmej... Co one się tak wcześnie zerwały? Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Spakowałam torbę i zeszłam do salonu. Krzątało się tu parę osób. Przy stoliku w samym kącie zauważyłam Ala. Podeszłam parę kroków w tamtą stronę i nagle, nie wiadomo skąd, otoczyli mnie Jake, Alice, Steph, Julie i Ellie i krzyknęli "Niespodzianka!". Po kolei składali mi życzenia. Nie spodziewałam się tego zupełnie. Zaraz potem ruszyliśmy wspólnie na śniadanie. Ten dzień minął naprawdę wspaniale. Było bardzo dużo śmiechu i rozmów. Po zajęciach Score również złożył mi życzenia.
                Siedzieliśmy właśnie w pokoju wspólnym i rozmawialiśmy. Ellie, Alice i Steph przed chwilą wróciły do dormitorium, bo chciało im się spać. Julie też chciała iść, ale w ostatniej chwili złapałam ją za rękę i mrugnęłam porozumiewawczo, więc została z nami. Było około 22:00, więc pokój wspólny był prawie pusty. Uznałam to za dobry moment, aby opowiedzieć Jake'owi i Julie, co się stało w trakcie przerwy świątecznej. Wcześniej Albus i ja skutecznie milczeliśmy, na temat tego, że spędziłam u niego święta, a tym bardziej, z jakiego powodu. Jednak oboje zdecydowaliśmy, że oni powinni wiedzieć. W sumie, to im także może coś zagrażać.
-Coś nam chciałaś powiedzieć? - zapytała Julie, kiedy dziewczyny zniknęły na schodach.
-Tak, powinniście o czymś wiedzieć - odparłam.
Opowiedziałam im całą historię.
-Dobrze rozumiem? Jakiś dwoje nieznanych facetów zaatakowało Cię gdy szłaś do sklepu? Tak po prostu? - podsumował Zabini z niedowierzaniem gdy skończyłam mówić.
-Dobrze, że jej nie zabili Jake. Nie wiadomo jakby się to skończyło, gdyby nie tata Ala. Nie mów o tym tak niewzruszenie. To poważna sprawa  - skarciła go Julie.
-Nie, to jeszcze nie wszystko. Jest coś czego nawet ty Al nie wiesz - powiedziałam poważnie.
-Jak to, przecież tata i ty opowiedzieliście mi wszystko - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Nie wszystko, nawet mi nie chcieli powiedzieć wszystkiego. Przypadkowo podsłuchałam kawałek rozmowy naszych ojców. Twój tata rozpoznał jednego z napastników. To śmierciożerca - dodałam.
-CO!? - spytała chórem cała trójka.
-Ciszej!
-Przecież śmierciożerców już dawno nie ma, wszyscy są w Azkabanie albo zginęli - niedowierzała Julie. -Nie wszyscy, chociażby Malfo... - powiedział Zabini i choć urwał kiedy zorientował się gdzie popełnił błąd, to jednak było to o te kilka chwil za późno.
-Co powiedziałeś!? - wrzasnęłam.
-Wybacz, nie miałem na myśli niczego złego...
-Jak mogłeś w ogóle o czymś takim pomyśleć rozmawiając ze mną?!
-Chyba każdy czytał o drugiej wojnie... Twój ojciec przecież był śmiercioże...
-Masz coś do mojego ojca?! - tego już było za wiele. Wyciągnęłam różdżkę.
-Kate uspokój się! Jake nie miał nic złego na myśli! - próbowała tłumaczyć go Julie - posłuchaj, sama wiesz, że kiedyś twój tata, dziadek i babcia byli po stronie sama wiesz kogo. Nie patrz na mnie wzrokiem, jakbyś chciała nas wszystkich pozabijać. To są fakty. Na szczęście w porę przeszli na ta dobrą stronę. Przecież Narcyza uratowała Harrego Pottera!
-On mi zasugerował, że zaatakował mnie mój własny ojciec!
-Nie o to mi chodziło. Myślałem o tym, że nie wszyscy śmierciożercy zostali skazani. Niektórzy zeznali, że użyto na nich Imperiusa i uniknęli wyroku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz