Pognałam
co sił do szkoły, a potem do wieży, gdzie znajdował się gabinet dyrektora.
Wejścia strzegł gargulec. Trzeba było znać hasło... Co to może być? Co ona
mogła wymyśleć... Zaczęłam myśleć na głos. Wymieniałam po kolei dysząc: kot,
dyrektor, transmutacja, ale nic nie przynosiło rezultatu. W końcu jednak posąg
sam się odsunął, a zza niego wyszła dyrektorka, zapłakana mama i otulający ją
ramieniem tata. Gdy tylko rodzice mnie zobaczyli podbiegli do mnie i mocno
przytulili. Mama nie chciała puścić, a ja nie mogłam złapać oddechu.
-Pa-ni prof-fesor - sapałam - niech
panie wezwie... więcej aurorów.
-Co się stało? - spytała dyrektorka.
-Szybko! Błagam p-panią!
Weszliśmy z powrotem do jej gabinetu.
Mama cały czas ściskała moją dłoń a tata trzymał rękę na moim ramieniu.
Profesor McGonagall wysłała sowę do ministerstwa z prośbą o pomoc.
Wytłumaczyłam jej gdzie śmierciożercy mnie przetrzymywali, aby mogła przekazać
aurorom gdzie mają się udać. Powiedziała, że będzie na nich czekać na dole, a
mi poleciła wrócić do pokoju wspólnego i nigdzie się stamtąd nie ruszać.
Opowiedziałam rodzicom co się stało i uspokoiłam ich trochę. Poprosiłam, żeby
wrócili już do domu, bo widać było, że są zmęczeni. Postąpiłam zgodnie z prośbą pani dyrektor i
wróciłam do lochów. Ledwie stanęłam w drzwiach, a już trzymał mnie w objęciach
Score.
-Gdzieś ty znowu była? - zapytał nie
wypuszczając mnie z ramion. Głos mu się łamał.
-Wiesz, tylko porwali mnie
śmierciożercy i chcieli mnie zabić. Nic takiego... - zażartowałam a następnie
powitałam wszystkich moich przyjaciół, którzy również drżeli z niepokoju.
-Jak to się stało? - zapytała Julie.
-Trafiłam na bardzo niesfornego
Niuchacza, który jak sami widzieliście cały czas próbował mi nawiać. W końcu mu
się udało, a ja go goniłam, no i zaprowadził mnie do Zakazanego Lasu, a oni tam
na mnie czekali.
W odpowiedzi na pytanie Jake'a,
opowiedziałam im wszystko czego się dowiedziałam i co się wydarzyło. Na koniec
wszyscy zaniemówili.
-Co z moim ojcem? - zapytał Al.
-Da sobie radę, przecież jest
najlepszym aurorem jakiego widziałam! Zresztą, już dwukrotnie uratował mi
życie. Na pewno już z pomocą jego współpracowników złapali tych śmierciożerców.
Wszystko będzie dobrze.
-Kate, wyglądasz okropnie, idź się
trochę ogarnij, co? Jeśli chcesz to mogę spróbować nastawić ci nos... -
powiedziała Alice, która razem z Ellie i Steph również z nami siedziała.
-Mam złamany nos? - zdziwiłam się.
Ellie podała mi lusterko. O kurcze.
Wyglądałam gorzej niż siedem nieszczęść. Włosy miałam rozczochrane i
pokołtunione, a pod złamanym nosem była zaschnięta krew. Szaty miałam podarte i
cała byłam w kurzu i pyle.
-Idę pod prysznic - oznajmiłam i
udałam się do dormitorium.
Ubrana
w inne ciuchy, z uczesanymi w kucyk włosami i czysta, po pół godzinie zeszłam
do salonu. Al, Score, Zabini, Julie, Ellie, Steph i Alice wciąż tam siedzieli. Ledwie
zdążyłam usiąść na kanapie, drzwi otworzyły się i wszedł do środka profesor
Slughorn i zwrócił się do mnie.
-Kate, chodź ze mną..
Więc
poszłam. Weszliśmy do sali wejściowej i zobaczyłam pana Pottera rozmawiającego
z panią dyrektor. Cieszyłam się, że nic mu nie jest. Poinformował mnie, że
złapano Traversa i Rowla i że już nikomu nie zagrażają. Oddał mi także moją
różdżkę. Podziękowałam mu najlepiej jak umiałam i pożegnaliśmy się. Wróciłam do
lochów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz