wtorek, 22 grudnia 2015

#30 | Koniec problemów

                Cały maj upłynął według określonego schematu. Rano wstać i jak zwykle iść pod prysznic, ułożyć włosy prostując je nieco zaklęciem, pójść na śniadanie, a potem na zajęcia. Po skończeniu lekcji zwykle wychodziliśmy na błonia, a gdy była gorsza pogoda (co praktycznie się nie zdarzało) siedzieliśmy razem z Alem, Jake'em, Julie'ą i czasami Steph, Alice i Ellie w pokoju wspólnym. Cały czas wolny mijał na zakuwaniu do egzaminów końcowych. Mega się stresowałam - to w końcu pierwszy, poważny sprawdzian, nie mogę go oblać! O zaklęcia i latanie się nie martwiłam. Z obrony przed czarną magią, opieki nad magicznymi stworzeniami i eliksirów też raczej sobie poradzę. Na zielarstwie Longbottom pewnie da jakieś banalne zadania, więc pewnie jakoś to będzie. Z transmutacją już trochę słabiej, ale astronomia i historia magii to istna masakra. To jest tak nudne, że można to czytać i czytać, a i tak nic się nie zapamięta, ani nie zrozumie. Kto wymyślił takie przedmioty w ogóle?! Ale cóż, jak są to są i trzeba się ich po prostu nauczyć. Przynajmniej tak mówi Alice... Nie każdy z naszej paczki tak się przykłada do tych egzaminów. Ellie ma je w nosie, Julie choć się stara, to jednak nie jest za bardzo pojętna, a Zabini cały czas próbuje nas rozśmieszać... Niestety z powodzeniem, co skutecznie odrywa nas od nauki.
                Mniej więcej w połowie maja odwiedził mnie po raz kolejny pan Potter. Dowiedziałam się wtedy, że muszę złożyć konkretne zeznania przed sądem. Na szczęście ojciec Ala zdołał uprosić swojego przełożonego, by ten nie ciągał mnie do Ministerstwa Magii i pozwolił, bym opowiedziała wszystko w miejscu mojego pobytu, jedynie w obecności aurora. Tak więc zamknęliśmy się w wolnej klasie i dokładnie opisałam wszystko o czym wiedziałam, a pan Potter spisywał raport. Na koniec musiałam się tylko podpisać i mogłam odejść.  Przy drzwiach wpadłam na pomysł by zadać pytanie które trapiło mnie już od dawna: "Skąd pan wiedział gdzie mnie szukać?". Auror uśmiechnął się wytłumaczył mi, że moi porywacze najwyraźniej nie spodziewali się tak szybkiego rozwoju wydarzeń, a z terenu szkoły nie można się deportować, więc pozostało im tylko uciekać piechotą, przez co szybko zostali wytropieni. Po raz kolejny podziękowałam ojcu Ala, pożegnałam się z nim i wróciłam do pokoju wspólnego, by znów powtarzać dział z "Historii magii" Bathildy Bagshot. Co nas obchodzi kiedy trolle przestały walczyć z olbrzymami?!
                Nadszedł w końcu 2 czerwca, niedziela. Wstałam, było już piętnaście po ósmej, więc zwlokłam się z łóżka. W dormitorium siedziała tylko Ellie, która chyba wreszcie postanowiła zajrzeć do książek. Dzień przed początkiem egzaminów... Ale cóż, lepiej późno niż wcale... Jak zwykle poszłam się ogarnąć. Gdy byłam już gotowa postanowiłam odciągnąć siłą moją koleżankę od książek, bo jak się okazało ona też nie była jeszcze na śniadaniu. Na tablicy ogłoszeń przy wejściu do Wielkiej Sali zauważyliśmy kilka kartek. Gdy się im przyjrzałyśmy odczytałyśmy harmonogram egzaminów. W końcu odszukałyśmy ten, dla pierwszorocznych ślizgonów.

Poniedziałek   | 9:00 - 11:00 Zielarstwo| 11:30 - 13:30 Obrona przed czarną magią |
Wtorek           | 9:00 - 11:00 Transmutacja |11:30 - 13:00 Eliksiry |
Środa              | 9:00 - 11:00 Zaklęcia |11:30 - 13:00 Historia magii | 23:00 - 01:30 Astronomia|
Czwartek        |10:30 - 12:30  Opieka nad magicznymi stworzeniami |
Piątek            |13:00 - 16:00 Latanie|
Pragniemy również przypomnieć, że śniadania i lunche odbywają się planowo.

Ciarki mnie przeszły na myśl o środzie. Dwa najgorsze przedmioty jednego dnia, w tym jeden o północy? Naprawdę? W sumie, to zajęcia z astronomii zawsze odbywały się w nocy, ale i tak przeczuwałam, że tamten dzień będzie tragiczny... Razem z Ellie w nie najlepszych nastrojach weszliśmy do Wielkiej Sali aby zjeść śniadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz