Ledwo
usiedliśmy przy ślizgońskim stole, a już powitał mnie Al:
-Kate! Nareszcie jesteś! Była już
poczta i jakiś list przyszedł do ciebie, więc odebrałem go.
Podał mi kopertę, na której widniały
podpisy moich rodziców. Otworzyłam ją i zagłębiłam się w lekturze.
Droga Kate!
Razem z tatą pragniemy Ci życzyć powodzenia na egzaminach
końcowych! Oboje jesteśmy pewni, że świetnie sobie poradzisz. Już niedługo się
zobaczymy.
Powodzenia!
Draco
i Astoria Malfoy- Kochający rodzice
W życiu bym się nie spodziewała, że
dostanę taki list. Bardzo się cieszyłam, że rodzice interesują się i wierzą we
mnie, ale to do nich nie pasowało... Zawsze bardziej wymagali, żeby mi coś się
udało, (a właściwie to poszło najlepiej) aniżeli wpierali jakoś. Tak czy
inaczej było to niezwykle miłe uczucie. W
końcu zajęłam się tym, po co tu właściwie przyszłam - śniadaniem. Zjadłam dwa
tosty i wypiłam do tego kubek soku pomarańczowego. Po takim posiłłku wyszliśmy
do Sali Wejściowej. Właśnie mieliśmy wychodzić z zamku na błonia, kiedy moją
uwagę przykuły cztery duże klepsydry. Symbolizowały one wszystkie domy
Hogwartu. Naczynie wypełnione szmaragdami należało do Slytherinu, rubinami do
Gryffindoru, szafirami do Ravenclawu, a diamentami do Hufflepuffu. Każdy z tych
kamieni szlachetnych symbolizował jeden punkt. Niestety, obecnie wygrywali
Gryfoni i wszystko wskazywało na to, że to oni zdobędą puchar domu. Po raz kolejny zresztą, bo nie utracili go już
od 3 lat. Cztery lata temu mieli go Krukoni, którzy odebrali tę nagrodę uczniom
domu lwa, po pięcioletnim utrzymywaniu go.
W
końcu jednak udaliśmy się nad jezioro pod drzewo. Nikt nie miał ze sobą
książek, ale może to i lepiej... Chyba powinniśmy się trochę odstresować
pomiędzy kuciem a egzaminami. Tak też zrobiliśmy. Siedzieliśmy tam gadając i
śmiejąc się do późnego popołudnia. Na lunchu nie byliśmy. Udaliśmy się z
powrotem do Wielkiej Sali dopiero na kolację. Tam też panował gwar. Wracając
wieczorem do lochu udało mi się złapać ma chwilę Score'a i życzyć powodzenia
również na jego egzaminach. Dowiedziałam się wtedy, że on również dostał
podobny list od rodziców, czym podobnie jak ja był bardzo zdziwiony. W pokoju
wspólnym postanowiłam jeszcze raz pokrótce powtórzyć cały materiał z
przedmiotów, z których egzamin czekał mnie już jutro czyli OPCM i
zielarstwa. Usiadłam na kanapie czytając
,,Tysiąc magicznych ziół i grzybów" Phyllidy Spore. Po niedługim czasie na
moich kolanach usadowiła się Zoya przyjemnie mrucząc, do momentu aż usnęła.
Wkrótce poszłam w jej ślady. Około północy obudził mnie prefekt Louis Ledbury
informując, że powinnam już dawno być w dormitorium i że Slytherin traci przeze
mnie pięć punktów. Świetnie... Tylko durnego, złośliwego prefekta tu brakowało...
W marnym nastroju wróciłam do swojego pokoju, przebrałam się po cichu w
pidżamę, ponieważ wszystkie dziewczyny już spały i sama udałam się do swojego
łóżka by zasnąć jak kamień ponownie uśpiona mruczeniem mojej kotki która
wróciła razem ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz