sobota, 26 grudnia 2015

#35 | Opieka nad magicznymi stworzeniami i astronomia

                Około dwudziestej trzeciej, kiedy rozpoczął się egzamin z astronomii, mimo mojej wcześniejszej drzemki byłam zupełnie nieprzytomna. Tym razem, sprawdzian ku mojemu zaskoczeniu nie został podzielony na części, tylko równocześnie musieliśmy oglądać gwiazdy przez teleskopy i zapisywać wyniki na kartce. Pytanie 48: Jaka w tym wieku występuje asocjacja gwiazd pomiędzy Marsem a Syriuszem? Asocja-co?  W końcu, to coś tam napisałam, ale nie sądzę, że dobrze. Po egzaminie zeszliśmy z wieży astronomicznej do lochów i gdy tylko dotarłam do dormitorium wyczerpana padłam na łóżko i nie minęła chwila, a już spałam jak kamień.
                Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 9:03. Stwierdziłam, że śniadanie się już skończyło, a sprawdzian z ONMS zaczyna się dopiero za półtorej godziny, więc znowu pogrążyłam się we śnie. Poczułam jakby coś niespodziewanie wskoczyło na mój brzuch. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Stała na mnie Zoya, która nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi, cały czas zapatrzona w Venus, z którą najwyraźniej znowu się droczyła. Zrzuciłam z siebie kota i ponownie spojrzałam na zegarek. 9:46. No dobra, pora się zbierać. Wyskoczyłam z łóżka i poszłam do łazienki. Kiedy wróciłam do dormitorium na swoim łóżku czesała włosy Steph, której wcześniej nie zauważyłam. Dopiero teraz zobaczyłam, jak bardzo jej włosy urosły przez ten rok. Miała je już do ramion, a na początku pierwszego semestru ledwo zasłaniały jej uszy. Wyglądała dzięki temu dużo lepiej. Zapytałam co z resztą dziewczyn na co usłyszałam, że ostatni raz widziała je jak wychodziły na śniadanie. Świetnie, czyli wszyscy wstali bladym świtem, tylko ja musiałam jak zwykle sobie pospać... Super... Jak ja nienawidzę tego swojego lenistwa... Chociaż, czy to można nazwać lenistwem? Po prostu lubię spać... Kate, przestań! Znowu gadasz ze sobą i to jeszcze w myślach! Tego też nie znoszę.
                W końcu razem ze Steph, która również była głodna bo nie wybrała się na śniadanie poszłyśmy do kuchni. Jak dobrze, że już wiedziałam gdzie ona się znajduje i nie musiałam cały dzień głodować. Poprosiłyśmy skrzaty o rogaliki francuskie z dżemem wiśniowym oraz dwie szklanki soku dyniowego na wynos i po chwili wchodziłyśmy już z powrotem na górę z torbą pełną zamówionych przez nas pyszności. Na dworze powietrze było rześkie i bardzo przyjemne. Zajęłyśmy miejsce pod drzewem nad jeziorem, gdzie siedzieli już nasi przyjaciele. My zajęłyśmy się jedzeniem, a reszta miała już pełne żołądki po śniadaniu. W końcu zebraliśmy się i poszliśmy w stronę chatki Hagrida, obok której zwykle odbywały się lekcje opieki nad magicznymi stworzeniami. Niedługo potem zjawił się gajowy i rozpoczął egzamin. Jak można było się spodziewać po tym przedmiocie i nauczycielu, nie było żadnego pisania i wypełniania testu, a jedynie zajmowanie się Niuchaczami, Gumochłonami i kilkoma innymi stworzonkami. Tym razem, przynajmniej żadne z nich nie próbowało mi nawiać... Wydaję mi się, że poszło mi dobrze...
                Dzień powoli mijał. Chciałam się jak najbardziej nacieszyć czasem spędzonym z przyjaciółmi, bo cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, że po zakończeniu roku nie zobaczę ich przez najbliższe dwa miesiące. Na szczęście okoliczności sprzyjały, bo jutro było już tylko zaliczenie z latania, na które przecież nie trzeba się uczyć. W końcu pewne jest, że nie będzie żadnego durnego testu do wypełniania, tylko czysty sport, który zresztą uwielbiam. Niestety, rzadko zdarza się, żeby pierwszoroczny został przyjęty do drużyny, a poza tym w reprezentacji  naszego domu i tak nie ma wolnych miejsc... W naszej paczce tylko ja i Zabini tak bardzo jaramy się Quidditchem, chociaż Steph też sobie świetnie w nim radzi. Nawet nie wiecie, jak bardzo Jake mi zazdrościł, kiedy zobaczył moją nową miotłę po świętach. Sama nadal jestem pod ogromnym wrażeniem jej możliwości.
                W końcu, po kolacji i wieczornych rozmowach, około 22:30 poszłyśmy spać w dormitorium.  

                Obudziłam się o 7:23. Egzamin z latania zaczynał się dopiero o 13:00, a mi zupełnie nie chciało się wstawać. Miałam dylemat, czy znowu nie iść na śniadanie, czy jednak mimo trudności wyjść z pod miłej, cieplutkiej kołdry. W końcu postanowiłam walczyć ze sobą i zwlokłam się z łóżka.

2 komentarze:

  1. Jak ja kocham Twojego bloga!
    Kate jest taka zabawna i w ogóle...tak ładnie to wszystko piszesz...
    Jeśli można. to chciałabym więcej śmierciożerców, którzy się chcą zemścić na Malfoyach za "zdradę".
    Kocham<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! ❤ Niestety, ale śmierciożerców więcej nie będzie, bo staram się ściśle trzymać kanonu (no, może poza główną bohaterką), a cała reszta popleczników Voldemorta skończyła w Azkabanie lub zginęła. Nie mniej jednak, już nie długo szykuję dla Was (moich czytelników) wielką zmianę, której sama nie mogę się doczekać :D Mam nadzieję, że wam również się spodoba ❤

    OdpowiedzUsuń