Wróciliśmy
do pokoju wspólnego i zdziwiło mnie coś, na co nigdy wcześniej nie zwróciłam
uwagi. W salonie było pełno Ślizgońow, jednak poza śmiechami i rozmowami naszej
grupy, panowała tu zupełna cisza. W
kącie na fotelu jakaś dziewczyna siedziało chłopakowi na kolanach i szeptali
coś do siebie, przy stoliku obok nas troje drugoklasistów odrabiało lekcje, a
na kanapach przy kominku dwie czwartoklasistki czytały książki. Dlaczego takie
zwyczajne czynności wykonywane przez niczym nie wyróżniających się uczniów
przykuły moją uwagę? Bo oprócz tych wyjątków, prawie nikt ze sobą nie
rozmawiał! Zawsze tak było? W tamtej chwili wydało mi się to bardzo dziwne. Wszyscy
siedzieli pojedynczo, a nawet jeśli już dobrali się w większe zespoły, to albo
w milczeniu się uczyli lub robili zadania domowe, albo dyskutowali prawie
niedosłyszalnie.
Przez
głowę przebiegła mi myśl, co by robili na przykład tacy Gryfoni po wygranym
meczu... Na pewno urządziliby imprezę, a Potter z kolegami odwaliliby jakiś
kawał... Zresztą oni imprezą świętują nawet przegrany mecz... A Potter nie
potrzebuje okazji, żeby coś... W ogóle dlaczego ja o nim myślę?! Dlaczego
porównuję nas, uczniów domu węża, do jakichś tam Gryfonów z Potterem i jego
koleżkami na czele?!
Po raz
pierwszy, odkąd znalazłam się w Slytherinie, poczułam się dziwnie obco i
nieswojo.
– Idę
do biblioteki. Muszę coś sprawdzić
– oznajmiłam przyjaciołom wstając
od stolika.
–
Przejdę się z tobą. Od dawna miałam tam zajrzeć a jakoś nie było okazji –
powiedziała Ellie również się podnosząc.
Nie
byłam ani trochę zadowolona, że zaproponowała mi swoje towarzystwo, bo nawet
przez chwile nie zamierzałam pójść do biblioteki. Chciałam spotkać się z
Teddy'm. Musiałam z kimś porozmawiać, a on obecnie wydał mi się najlepszą do
tego osobą.
Wyszłyśmy
z pokoju wspólnego i w milczeniu pokonałyśmy schody. Gdy znalazłyśmy się już na
trzecim piętrze Eliie zagadnęła mnie, lecz byłam na tyle zamyślona, że nawet
nie zarejestrowałam, co jej odpowiedziałam.
Niespodziewanie
moja towarzyszka wepchnęła mnie do niewielkiego schowka na miotły, obok którego
właśnie przechodziłyśmy. Z początku myślałam, że zdenerwowała się na mnie, bo
coś źle powiedziałam i już miałam ją przepraszać, lecz blondynka po chwili
wyprowadziła mnie z błędu.
– Kate, posłuchaj... Ja
rozumiem, że podoba Ci się James, ale on w tym roku jest mój, więc odpuść
sobie –
oświadczyła po cichu starając się być delikatną, lecz nie potrafiła
ukryć złości.
Zamurowało mnie. Przecież
jeszcze kilka godzin temu sama widziała, jak ten idiota się do mnie przystawia!
– Słucham?! Ty ślepa jesteś?! To
on się mnie uczepił jak korniczak ogona psidwaka! –
syknęłam szeptem.
– Nie rozśmieszaj mnie! On
miałby się tobą bez przyczyny interesować?! Od razu widać, że podajesz mu jakąś
amortencję albo inne świństwo!
Tego już było za wiele! Ja
miałabym poić Pottera eliksirem miłosnym?! Przecież to szczyt absurdu!
– Nie mam zamiaru się przed tobą
tłuma...
– Czyli jednak coś mu
dałaś! –
weszła mi w słowo Ellie.
– Bierz go sobie i idźcie w
cholerę! Czasami bywasz bardziej irytująca niż ten twój cały Potter!
Ostatniego zdania nie
wypowiedziałam już szeptem, lecz wykrzyczałam jej to prosto w twarz, po czym
zostawiłam dziewczynę wybiegając na pusty korytarz. Co jak co, ale nie
spodziewałam się, że moja przyjaciółka może być tak ślepa i głupia. To znaczy
Ellie nigdy nie odznaczała się jakąś szczególną inteligencją ale... Ehhh... Nie
ważne... Jeżeli ona chce zostać kolejną zabawką Potterka, który wymieni ją na
inną gdy tylko mu się znudzi to ja jej bronić nie będę... Tylko niech się potem
żali komuś innemu, jaka to ona biedna i skrzywdzona!
Rozmyślając o tym, co zarzuciła
mi Ellie dotarłam do wieży, w której znajdował się pokój wspólny Ravenclawu. Na
szczęście na schodach spotkałam jakichś Krukonów z pierwszego roku, a oni zgodzili
się zawołać do mnie Teddy'ego.
Usiadłam na jednym ze stopni, a
po niedługim czasie pojawił się chłopak, którego końcówki włosów przybrały
pomarańczową barwę. Pomógł mi wstać i ruszyliśmy korytarzem. Opowiedziałam mu
nie tylko o uczuciach, które towarzyszyły mi w pokoju wspólnym, ale także o
rozmowie z Ellie. Czułam, że jemu mogę zaufać.
*
W następny czwartek, naszła nas
ochota, by razem pójść na śniadanie. Rozmawialiśmy właśnie o zbliżającym się
wyjściu do Hogsmeade, pierwszym w tym roku szkolnym, gdy nadleciała sowia
poczta. Nikt nic nie dostał, poza Alem który jako jedyny z nas ma wykupioną
prenumeratę Proroka Codziennego. Po chwili jednak, mój przyjaciel siedzący obok
mnie i obecnie zaczytujący się w pierwszej stronie gazety szturchnął mnie lekko
łokciem i podał mi ową publikację wskazując artykuł o krzykliwym tytule.
Aurorzy
bezsilni!
Wczoraj w godzinach wieczornych uprowadzono kolejną
dziewczynkę! Aurorzy prowadzą śledztwo, jednak to już czwarte takie porwanie od
początku wakacji.
Tym razem ofiarą napaści, stała się dziesięcioletnia
czarownica Olivia Stanley. Zniknęła w czasie powrotu od koleżanki, około 19:00
w Londynie. Przypominamy o zachowaniu szczególnej ostrożności!
Ktokolwiek ma jakieś informację, istotne w sprawie
którejś z zaatakowanych, proszony jest o jak najszybszy kontakt z biurem
aurorów.
Więcej
informacji o ofiarach oraz o sposobach obrony na stronie 13.
Zauważyłam, że przez moje lewe
ramię, zagląda w tekst także Alice, a siedzący na przeciwko Jake, Julie, Ellie
i Steph patrzą na nas z niepokojem. Gdy znajdująca się obok mnie przyjaciółka
oderwała wzrok od kartki podałam Proroka na drugą stronę stołu i teraz cała zasiadająca tam czwórka wertowała tekst. Wymieniliśmy z Alem i Alice przerażone
spojrzenia.
– Myślicie, że to nie są
przypadkowe zniknięcia? Że to jakaś zorganizowana grupa przestępcza, albo coś
takiego? – zapytał Jake, dając do zrozumienia, że i oni już
skończyli czytać.
– Raczej jednoznacznie informują
o tym w artykule – stwierdziła Alice i wyciągnęła rękę, prosząc
tym samym, aby podać jej gazetę. Gdy ją otrzymała, otworzyła (jak można było
się domyślić) na stronie 13 i zagłębiła się w lekturze.
– Ale o co tyle hałasu? Przecież
my w Hogwarcie i tak jesteśmy bezpieczni...
– zdziwiła się Ellie.
– A o to, że zostały porwane
dwie dziesięciolatki, dwunastolatka i czternastolatka, a nikt nie ma pojęcia
gdzie są i czy jeszcze żyją, ty nieczuła małpo!
– warknęłam na blondynkę
zdenerwowana jej egoizmem.
Miałam wrażenie, że reszta
spojrzała na mnie, najwyraźniej zaskoczona, że mam uczucia i wiem, co to
empatia.
– No bo pomyślcie, co muszą czuć
rodzice tych dzieci! Przecież połowa tych dziewczynek była całkowicie
bezbronna, bo nie miały nawet różdżek! Merlin jeden wie, co się z nimi teraz
dzieje... – ciągnęłam ku coraz większemu zdziwieniu
przyjaciół.
– Nie piszą dalej nic ciekawego.
Podają tylko dokładniejsze dane ofiar i informację na temat zniknięć... –
oznajmiła Alice, gdy nareszcie oderwała się od tekstu.
– Dobra, ale kończmy to
śniadanie, bo spóźnimy się na lekcje...
– pośpieszyła nas Steph
zmieniając temat i dobrze zrobiła, bo za 10 minut musieliśmy być w klasie.
*
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za taki krótki rozdział, jednak ostatnio trochę brakuje mi czasu :/ Jeżeli możecie, to napiszcie jakikolwiek komentarz, może on nawet brzmieć ,,Czytam'', albo coś takiego, bo zaczynam się zastanawiać, czy ktokolwiek czeka na te moje wypociny :P
Ja czytam!
OdpowiedzUsuńEllie naprawdę jest idiotką!
I czekam na Jamesa!
Dzięki :D
Usuń