niedziela, 4 września 2016

Rozdział dwudziesty drugi

            – Twoja... CO?
                Szok. Niedowierzanie. Oszołomienie.
                Żadne inne słowa nie przychodzą mi do głowy, żeby opisać mój stan wtedy.
                – Dziewczyna, Kate. Maddie to moja dziewczyna  –  odparł z uśmiechem Albus i jakby dla potwierdzenia swoich słów, złapał ową blondynkę za rękę.
                Czekałam aż go odepchnie. Czekałam aż mój przyjaciel lub ona wybuchną śmiechem. Czekałam na cokolwiek, co dałoby mi nadzieję, że to żart. Niestety, Al mówił poważnie.
                – Cześć, Kate  –  przerwała w końcu ciszę Madison  –   Cieszę się, że wreszcie mamy okazję się poznać. Al opowiadał mi o tobie mnóstwo wspaniałych rzeczy i prawdę mówiąc właśnie tak sobie ciebie wyobrażałam.
                Nie potrafię powiedzieć dlaczego od samego początku poczułam do niej wstręt i niechęć. Może to za sprawą jej przesłodzonego tonu, czy specyficznego wyglądu, a może to po prostu wynik tak gwałtownego obrotu sprawy lub uderzenia w głowę. Nie wiem. Po prostu na start ją znielubiłam.
                Zlustrowałam ją wzrokiem od stóp do głów, upewniając się najpierw, że moje spojrzenie zawiera odpowiednią ilość pogardy.
                – Witaj, Madison  –  rzuciłam, patrząc na nią z góry - dosłownie, jak i w przenośni  –  To ciekawe, że tyle o mnie słyszałaś, bo tak się złożyło, że ja o tobie ani słowa.
                 Przez chwilę stałyśmy naprzeciwko siebie, tocząc zacięty pojedynek na spojrzenia. Od początku jednak widać było, że pozycja Madison jest typowo uległa, obronna.
                Napięcie było niemal namacalne.
                Czego nauczył mnie Quidditch? Odpowiedniej analizy i oceny sytuacji, a także nawyku dokładnej obserwacji przeciwnika. To właśnie przydało mi się w tamtej chwili.
                Wytarła ręce o spodnie. Była zestresowana. Przełknęła ślinę. Czuła się osaczona. Na koniec spojrzała prosząco na Ala.
                – Kate  –  powiedział Ślizgon, a w jego głosie pobrzmiewało ostrzeżenie  –  Może chodźmy pisać już ten esej.  
                Zwróciłam wzrok w jego kierunku. Znaliśmy się już tak długo, że bez trudu przychodziła nam rozmowa na spojrzenia.
                – O co ci chodzi?  –  zapytał wzrokiem. Byłam pewna, że gdyby powiedział to na głos, nie zabrzmiało by to najgrzeczniej.
                – ,,Myślałem, że mówimy sobie o wszystkim.'', tak?!  –  odparłam, również bezgłośnie.
                – Wiecie co, miło było, ale przypomniało mi się, że zostawiłam coś na błoniach  –  skłamałam.
                – Przecież James ci to przyniesie  –  odparował Al.
                – Pa!  –  ignorując jego poprzednie zdanie, odwróciłam się i ruszyłam korytarzem.
                Al nawoływał za mną, ale nie zwracałam na to uwagi. Gdy tylko zniknęłam za rogiem, zaczęłam biec.

*

                W sali Wejściowej wpadłam na Jamesa, Ryana i Freda.
                – Kate, tu jesteś! Myślałem, że jeszcze do nas wrócicie  –  powiedział z uśmiechem mój chłopak.
                – James  –  wydyszałam  –  musimy pogadać.
                Spojrzał na mnie zdziwiony.
                – Ale właśnie szliśmy z chłopakami...
                – To ważne  –  weszłam mu w słowo.
                Przez chwile przyglądał mi się z zaskoczeniem. W końcu westchnął z rezygnacją i odwrócił się do kolegów.
                – Sory, chłopaki, ale widzicie jak jest. Idźcie i wszystko przygotujcie, a ja później do was dołączę.
                Pożegnali się, a jak tylko Fred i Ryan zniknęli na schodach, wyciągnęłam Jamesa z powrotem na błonia.
                – No, to o co chodzi?  –  zapytał James.
                – Al ma dziewczynę  –  odpowiedziałam.
                Spodziewałam się, że wytrzeszczy na mnie oczy, rozchyli usta czy zrobi coś w tym rodzaju. Spodziewałam się, że jakkolwiek okaże zaskoczenie. Tymczasem on po prostu spokojnie odpowiedział.
                – No. I co?
                Oczy o mało nie wyszły mi z orbit.
                – I CO?! JAK TY MOŻESZ W OGÓLE... Czekaj, czekaj... Ty wiedziałeś?!
                – Nooo... To byłoby dosyć dziwne, gdybym nie wiedział, że mój brat od roku się z kimś umawia. Szczególnie, że chodzimy do tej samej szkoły.
                Byłam tak zszokowana, że dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.
                 – Chwila... Możesz powtórzyć?
                – Powiedziałem, że chodzimy do tej samej szkoły.
                – Nie, wcześniej. Albus ma dziewczynę od roku?!
                – Yhm... Ale nadal nie rozumiem, o co ci chodzi.
                Moje nogi ugięły się pod ciężarem informacji, które przetwarzał mózg. Żeby nie upaść musiałam usiąść na schodku.
                – Nie powiedział mi  –  szepnęłam.
                James usiadł obok mnie.
                – Słucham?
                – Nie powiedział mi  –  powiedziałam głośno.
                Gryfon wydawał się bardziej zdziwiony moim poprzednim zdaniem, niż informacją, że jego brat z kimś się umawia.
                – Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że ty dowiedziałaś się tego dzisiaj?
                – Przed chwilą  –  potwierdziłam.
                Przytuliłam się do Jamesa.
                – Jak on mógł mi nie powiedzieć, James?  –  zapytałam ze smutkiem  –  Jak mój najlepszy przyjaciel mógł ukrywać przede mną swój związek przez tyle czasu? Jak?
                Nie odpowiedział.
                – Możesz mi cokolwiek o niej powiedzieć?  –  poprosiłam.
                – Nazywa się Madison Groats i jest z Hufflepuffu  –  Puchonka... Świetnie - pomyślałam  –  Czwartoklasistka. Zaczęli ze sobą chodzić pod koniec zeszłego roku szkolnego.
                Na chwilę zapanowała cisza, podczas której cały czas zastanawiałam się, dlaczego nie przedstawił nas sobie wcześniej.
                – Wiesz, Kate  –  ciągnął James  –  Al powiedział mi o niej w zeszłe wakacje. Mówił też wtedy, że boi się wam powiedzieć, bo ona jest z Hufflepuffu...
                – Że co?!  –  nie dałam mu dokończyć  –  Nie wierzę. Przecież to nie ma znaczenia! Znaczy... No okey, żadne z nas nie pała jakąś szczególną miłością do Puchonów, ale przecież nigdy byśmy nie... Po prostu cieszylibyśmy się jego szczęściem i tyle. Nie ma mowy, żeby to było powodem.
                – Bo nie było... A przynajmniej nie jedynym. Chodzi o to, że ona jest... mugolaczką.
                To nieustanne zaskakiwanie mnie czymś tego dnia powoli robiło się nudne. I w dodatku zaczynało irytować. No bo, ile można? Jest na to jakiś dzienny limit? Miałam taką nadzieję.
                W każdym razie, w tym właśnie momencie spotkało mnie kolejne zaskoczenie. Okey, może ta cała Madison miała ze sobą te mugolskie słuchawki i nierówno pomalowane włosy, ale tak poza tym to wyglądała całkiem normalnie. Jak przeciętna czarownica. Byłam niemal absolutnie pewna, że gdyby James nie powiedziałby mi o jej pochodzeniu, to nigdy nie zorientowałabym się, że jest córką mugoli.
                A jednak... Od początku czułam do niej jakąś dziwną, niezrozumiałą niechęć. Nie miałam dotąd czasu się zastanowić, dlaczego właściwie za nią nie przepadam, ale teraz odpowiedź nasuwała się sama. Ale czy to możliwe, że jakimś cudem wyczułam, że ona jest mugolaczką?
                Nie, to głupie  –  zganiłam się w duchu  –  To musiało być coś innego.
                – No dobra. Jeden zero dla ciebie  –  przyznałam  –  Jednak wciąż nie kumam jego toku rozumowania. Nie wiem jak inni zareagują, kiedy się dowiedzą, ale mnie osobiście bardziej wkurzyło to, że nam nie powiedział, niż to, że umawia się z mugolaczką z Hufflepuffu.
                – I całkowicie się z tobą zgadzam  –  odparł James  –  Szczerze mówiąc, myślałem, że już dawno wam powiedział.
                Na chwilę zapanowało milczenie, podczas którego starałam się poukładać myśli. James przerwał je dopiero po kilku minutach.          
                – Jak zareagowałaś?  –  zagadnął  –  Co zrobiłaś, kiedy Al ci ją przedstawił.
                – Najpierw się zdziwiłam. Potem na nią naskoczyłam. Pod koniec nakrzyczałam spojrzeniem na Ala. I wreszcie uciekłam  –  dopiero gdy powiedziałam to nagłos, zorientowałam się jak głupio i niedojrzale to brzmi.
                – Uhhh... Niezły początek znajomości  –  podsumował James.
                – Ta... Chyba powinnam go przeprosić...
                – Chyba powinnaś przeprosić ich oboje...  –  podpowiedział Gryfon.
                – Racja.
                Nagle przyszła mi do głowy głupia, ale bolesna myśl.
                – James, myślisz że gdyby nie ten dzisiejszy przypadek, że wpadliśmy na tą całą Madison, to Al by mi kiedykolwiek o niej powiedział?
                – Nie wiem. Może tak, a może nie. Ciężko stwierdzić. Ale myślę, że ciężko byłoby mu to ukrywać dłużej. Już i tak zastanawiający jest fakt, że zdołał ją przed wami zataić przez rok. W końcu oboje wiemy, że Al nie potrafi kłamać.
                W tej chwili przypomniała mi się inna sytuacja, ale jakby się temu przyjrzeć, to dosyć podobna.
                – Na początku tego roku szkolnego dowiedziałam się, że Julie ma młodszą siostrę. Ty to rozumiesz? Jak można przyjaźnić się z kimś od czterech, a teraz już prawie pięciu, lat i nie wiedzieć, że ten ktoś ma jakieś rodzeństwo? Dzisiaj Al, kolejny z moich najlepszych przyjaciół, oznajmia mi, że od roku ma dziewczynę. A, czy wspominałam, że miesiąc wcześniej jeszcze jeden najlepszy przyjaciel wyznał mi miłość? Mam już po dziurki w nosie tych wszystkich niespodzianek! Sama nie wiem, czego mogę się jeszcze spodziewać. Znając życie, zaraz się okaże, że mój chłopak ma dziecko na boku.
                James uśmiechnął się do mnie szeroko.
                – James  –  z niedowierzaniem pokręciłam głową  – Czy ty... Czy chcesz mi o czymś powiedzieć?                           
                – Tak.
                Omal nie dostałam zawału.
                – Tak, chcę ci coś powiedzieć, Kate. Powinnaś się uspokoić, albo zwariujesz. Życie nie zawsze jest przewidywalne. Bynajmniej! Zazwyczaj, kiedy sądzisz, że już wszystko sobie poukładałaś, daje ci potężnego kopa w tyłek i wszystko z powrotem jest w ruinie. Albo zsyła na ciebie siostry przyjaciółek  oraz dziewczyny i nieodwzajemnioną miłość przyjaciół. Tak czy inaczej, nigdy nie pozwala nam, by nasze bytowanie stało się nudne, bądź monotonne. Ale wiesz co? Jak dla mnie to właśnie w życiu jest najpiękniejsze.
                James zrobił pauzę, aby zaraz kontynuować.
                – Po prostu nie przejmuj się tak tym wszystkim. Wszystko jest w porządku i na tym powinnaś się skupić.
                Uśmiechnęłam się do niego szczerze.
                – Dzięki. Chyba zatrudnię cię w roli osobistego motywatora albo mędrca.
                – Zawsze do usług  –  odparł James.
                Pocałowałam go, a on po chwili odwzajemnił pocałunek. Jego usta smakowały lemoniadą.
                – A więc to prawda  –  niedaleko od nas odezwał się znajomy głos.
                Odsunęłam się od Jamesa, mimo że usłyszenie tu i teraz tego głosu wydawało mi się niemożliwe. Poprawka. To było niemożliwe.
                Nie wiem więc dlaczego zaczęłam rozglądać się za jego właścicielem. I pewnie do końca życia nie będę potrafiła tego wyjaśnić. Jego tutaj po prostu nie mogło być.
                Ale był.
                Stał na przeciwko schodów, parę metrów od nas. Miał na sobie dżinsy i szarą bluzę z kapturem, a jego platynowe włosy lśniły w słońcu. Wpatrywał się w nas swoimi intensywnie szarymi oczami, a przez swoją widmowo białą cerę oraz okoliczności w jakich się tu zjawił przypominał ducha.
                – Moja siostra naprawdę umawia się z Potterem  –  dokończył.
                Ale to nie był duch.
                To był on.
                To był mój brat.
                Score wrócił.

*

                                

8 komentarzy:

  1. Dodałaś to czwartego września, czyli powiadomienia wyskakują mi z opóźnieniem. No nic, będę musiała coś z tym zrobić xD

    Score wrócił. Prawie o nim zapomniałam. A tu nagle – Score! Czekam na wyjaśnienie, co się z nim stało, bo to tak dawno było, że prawie wyleciał mi z głowy.
    I teraz najważniejsze pytanie – co powie Kate? Czy będzie chciał namieszać między nią, a Jamesem? A ta jego tajemnica i Avada...
    No nic, pozostaje czekać.:D
    Co do Ala i tej dziewczyny, to reakcja Kate, gdy się dowiedziała, że jest mugolaczką, trochę mnie... zdziwiła? Myślałam, że jest nieco bardziej liberalna. I czemu właściwie Al to ukrywał? Chyba że wszyscy zareagowali by "szlama? Spotykasz się ze szlamą?" Ale nie pasuje mi to do jego przyjaciół.

    Bogowie, jak się rozpisałam xD Chyba pierwszy raz.:D
    Ale wiem z autopsji, że długie i bogate w treść komentarze dużo lepiej się czyta.:))
    Co do pauz, to to są pauzy? xDD Takie małe, że myślałam, że półpauzy. Dobra, nieważne, nie dogadałyśmy się xD

    Życzę ci dużo weny, dużo czasu na pisanie, żebyś pisała coraz lepiej i w ogóle.:D Ale weny przede wszystkim! <3
    lady Delphie:3

    I zapraszam na swojego bloga.:))

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    http://zapachamortencji-tomione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz! Na twojego bloga z chęcią zajrzę i skomentuję przy pierwszej wolnej chwili :D Cieszę się, że mam taką wierną czytelniczkę <3
      Ps: ,,Bogowie''? Czyżby fanka Percy'ego? :D <3

      Usuń
    2. Bogowie, czyli Siedmiu, albo starzy bogowie, z Pieśni Lodu i Ognia.:)

      Usuń
    3. Ojej, a już myślałam :D

      Usuń
    4. Nie oglądałaś Gry o tron?:))

      Usuń
    5. Mam za mało czasu na seriale :/

      Usuń
    6. Dlatego książki lepsze!

      Usuń